Następnego dnia Melissa nie miała czasu dla siebie ani nawet dla Maxa ,praca w warsztacie wzywała ją od rana.Zaraz po przyjeździe do "Fixed cars" zabrała się za swojego chevroleta.Chciała tylko nie widzieć rozbawionych min swoich współpracowników kiedy powie im co stało się z samochodem.
-Czy ja dobrze widzę?-odezwał się Tony kiedy blondynka odholowała samochód tuż przed warsztatem.-Nie nie to na pewno twój samochód?
-Wolałabym aby tak nie było ale niestety tak ,ten złom jest mój.
-Złom?Co się stało?
-Silnik odmawia posłuszeństwa ,nie chce zapalić.-zrobiła proszącą niewinną minę.-Możesz się nim zając?
-Jasne ,dla naszej szefowej wszystko.
-Dzięki.Potem wrócę sprawdzić jak ci idzie a na razie spadam do lakierowni.
Ten dzień miał być intensywny.Praca do późnego popołudnia w tym ulubione zajęcie Melissy czyli lakierowanie kilku samochodów a potem obowiązkowa wizyta w barze na Blackhorse Road.Jednak myśli które krążyły wokół wczorajszego spotkania nie pozwalały się w pełni skupić na pracy.Wczoraj też o tym myślała ,kiedy nie mogła zasnąć i bez celu wpatrywała się przez okno w czarne niebo obsypane gwiazdami.Po północy nie wytrzymała ,zarzuciła na siebie szlafrok i z papierosem w ręku marzła na balkonie.Niby nic wielkiego się nie stało ;jednak ktoś zakłócić moje dosyć poukładane życie i na chwilę wytrącił z równowagi ,myślała.Kiedyś uważała że po tym co się stało w przeszłości jej lodowate serce nie jest w stanie nikogo pokochać ,nikomu zaufać.Może teraz nadszedł czas aby to zmienić?Sama nie wiedziała..zbyt długo była sama i żyła w przekonaniu że nikogo nie potrzebuje a może tylko sobie to wmawiała?Nie lubiła rozmyślać nad swoimi sprawami sercowymi bo po dłuższym czasie zaczęła boleć ją głowa i dochodziła do wniosku że nie potrafi sama siebie zrozumieć.
***
Kiedy Melissa skończyła pracę nad kolejnym samochodem śmierdziała metalicznym zapachem farby i nikotyną ale o tym nie wiedziała.Pośpiesznie stwierdziła że musi szybko dostać się do domu ,wsiąść prysznic ,przebrać i jechać na spotkanie.Tylko czym?Tony zgodnie stwierdził z resztą załogi że auto musi przejść kapitalny remont i oczywiście jedynym wyjściem jest przeszczep nowych części silnika.Takie informacje ją dobiły.W tym tygodniu dam trochę zarobić taksówkarzom ,powiedziała sama do siebie.Kiedy już była w swoim domu gotowa do wyjścia ,wpadła do kuchni chwytając za sok pomarańczowy w kartonie spojrzała przez okno ,czy taksówkarz dalej na nią czeka.Opluła się.Przed domem stał Max.Dlaczego właśnie teraz?!Wytarła usta ,odstawiła pusty karton i w pośpiechu chwytając torebkę wybiegła z domu.
Melissa stwierdziła ze Max miał chyba w zwyczaju zawsze opierać się o swój samochód kiedy na kogoś czekał a potem rzucać jakąś trafną i błyskotliwą uwagą.-A ty znowu jak zwykle się spieszysz.
-A ty znowu jak zwykle wytrącasz mnie z mojego spieszenia się.-podeszła do niego i nim się obejrzała pocałował ją w policzek ,dokładnie tak jak ostatnio kiedy się żegnali.
-Masz chwilę?
-Max wybrałeś naprawdę zły moment bo piekielnie się spieszę.-Melissę kusił aby tak po postu zostać tu i pogadać z Maxem ,dom jest pusty więc mogliby spokojnie usiąść i spędzić razem czas ,ale nie dziś.
-A czy jest taka możliwość abym pośpieszył się z tobą?Razem raźniej jest się spieszyć.-wzruszył ramionami z zadowoloną miną a na jego propozycję dziewczyna parsknęła śmiechem.
-Naprawdę nie dziś.Jestem od rana bardzo zajęta.
-O to może wieczorem?-rozgadał się.-Wieczorem jest nawet dużo lepiej.Można robić o wiele więcej ciekawych rzeczy niż w dzień.Na przykład...
-Max na miłość boską!-westchnęła z uśmiechem przewracając oczami.-Ty chyba bardzo al eto bardzo chcesz abym cię oskarżyła o prześladowanie.-splotła ręce na piersiach i wpatrywała się w jego głupkowatą minę.
-Cóż jednak o wiele bardziej chcę zdobyć swój numer.
-Tak więc powodzenia w zdobywaniu-uśmiechnęła się i odwróciła na pięcie-.Cześć!
-Ale Melissa!-zawołał.
-Tak wiem "wiem gdzie mieszkasz nie wykręcisz się".-udawała jego głos.
-Jeszcze się zobaczymy ,na razie.-rzucił nie zrezygnowany tonem dziewczyny i wsiadł do swojego samochodu biorąc przykład z Melissy która już ruszała pod adres który wskazała kierowcy.Co chwilę obracała się do tyłu patrząc czy czasem Max nie wpadł na tak wspaniały pomył aby ją śledzić jednak całe szczęście nie widział za sobą żadnego czarnego mercedesa.Taryfa zaparkowała kilka metrów przed barem za co dostała sowity napiwek.Jak zwykle Melissa wdzięcznie wysiadła z pojazdu stukając obcasami o betonowy chodnik.Poprawiła włosy i pomięte ubranie a następnie nieco drżącym krokiem ruszyła w stronę starych znajomych drzwi wykonanych z drewna pomalowanego na intensywny czerwony kolor.Stary szyld "District" wydawał się jeszcze bardziej stary.Melissa z każdym krokiem coraz bardziej się denerwowała co było dziwne bo przecież przychodziła tu co każdy poniedziałek i spotykała mniej więcej tych samych znajomych ludzi.Kiedy przekręciła okrągłą gałkę w drzwiach w barze rozbrzmiał dźwięk dzwonków trąconych przed drewno.Melissa zobaczyła to samo wnętrze które znała już na pamięć ,dosyć stare niedbale urządzone przepełnione dymem.Właściciel Harry stał za barem starannie wycierając kufle na piwo ,przy stoliku obok wejścia ci sami staruszkowie co tydzień temu grali w karty i palili cygara ,stolik dalej siedziała samotnie dziewczyna o czarnych długich włosach -nazywała się Erin i kiedyś przyjaźniła się z Melissą.Zarabiała na uwodzeniu mężczyzn ,podawaniu im tabletek gwałtu i rabowaniu wszystkiego co tylko mieli przy sobie.Jej charakterystyczny wygląd nikogo tu nie dziwił.Następne trzy stoliki były puste aż do dużego w rogu sali.To był ich stolik.Fisher zawsze siedział na tym samym dębowym krześle i z kontemplacją spoglądał na wchodzących do baru.Po sąsiedzku znajdowała się jego prawa ręka czyli dobrze jej znany Devin ,po lewej natomiast człowiek za którym również nie przepadała.Will według Melissy był nie spełza rozumu.Tak jak każdy zajmował się dilerowaniem tylko że on robił to na niesamowicie dużą skalę.Był krewnym Fishera więc przymilał się mu jak tylko mógł i wykonywał mniej skomplikowane polecenia.Kiedyś Melissa razem z resztą odwiedziła jego mieszkanie i bardzo tego później żałowała.Jeden duży pokój służył jako ogródek do hodowania zioła ,którego zapach roznosił się po sąsiednich klatkach.Nie miała do niego szacunku i nie rozumiała dlaczego pełni tak ważną rolę i ich grupie.Oprócz tej trójki przy ich stoliku zasiadali jeszcze Oscar i jego pomocnik Rufus.Melissie ten drugi wydawał się całkiem nieszkodliwy jednak ten pierwszy pełnił i ich grupie ważną rolę.Mózg wszystkich akcji ,szef zawsze cenił jego trafne pomysły ,ale to do niej zawsze powtarzał że z piątki jego ludzi "Jest najlepszym głosem rozsądku".
-Przepraszam za spóźnienie.-odezwała się chrząkając i zajmując swoje miejsce przy stole.
-W porządku ważne że wszyscy już są.-stwierdził szef.-Will leć no po stosowne dla nas napoje.
-Więc mamy na dziś jakieś konkretne plany?-na fotelu rozsiadł się Devin.
-Myśleliśmy o jakiejś grubszej akcji.-zaczął Oscar.-Myślę że moglibyśmy odbić wartościowy towar Swansom.Podobno zwinęli dużo sztuk zabytkowej broni z domu jakiegoś kolekcjonera.To jakieś 200 -300 tysięcy funtów.
-Raczej nie są zbytnio zorganizowani a jeden z nich wisi mi kilka tysięcy w brydża.-stwierdził szef.
-Trzeba było by się dobrze przygotować no i dowiedzieć gdzie to wszystko trzymają bo domyślam się że nie w swojej siedzibie a jeśli tak to konkretnie tego wszystkiego pilnują.
-A co jeśli ktoś z nas udawałby tak zwanego "kupca" no wiecie że niby jest zainteresowany ...dowiedzielibyśmy się co i jak.Ile to jest dokładniej warte.
-Dawno czegoś nie obijaliśmy-spojrzał w sufit Will.-A może nasza Melissa zagrałaby pierwsze skrzypce?
-Hmm to by mogło przejść.-mówił Fisher.-Co jak co ale talent aktorski to ty masz.-stwierdził na co się uśmiechnęłam przypominając sobie ich dawną akcję na bankiecie w Amsterdamie kiedy udawała kelnerkę.
-Udawałabyś zainteresowaną kupnem i może trochę powodziła tych jełopów.Myśle że nie wyczują przez to naszych złych intencji.Co o tym myślisz?
-Myślę ,że powinieneś się leczyć.-stwierdziła upijając łyk brandy.Devin zrobił wściekłą minę nie znoszącą sprzeciwu ,Fisher dał mu do zrozumienie wzrokiem aby się nie unosił.-Po pierwsze nie wydaję mi się aby Swansowie byli tacy głupi na jakich wyglądają.Po drugie jako jedyna kobieta w naszej grupie jestem dosyć rozpoznawalna nie sądzicie?
-Jezuuu -Will omal nie strącił łokciem szklanki z brandy.-Do naprawdę jest do zrobienia ,taka okazja zdarza się rzadko ,uruchomcie myślenie!
-Sam sobie uruchom myślenie bo te jointy ci chyba je trochę przyćmiły.
-Melissa do cholery!Próbujemy się skupić na planie a ty wtrącasz swoje złośliwe uwagi.
-Dobrze skoro chcecie na jutro przygotuje plan.
-Wspaniale.-stwierdził Dev.
-A ty jej w tym pomożesz.-Fisher zadowolonym głosem zwrócił się do bruneta.-Powinieneś coś robić a nie tylko tu siedzieć bezczynnie.Musimy uwinąć się z wszystkim do środy ,chyba chcecie zarobić prawda?
Nikt się nie odezwał tylko wszyscy zgodnie pokiwali głowami.Po jeszcze jednej wymianie zdań temat akcji został odłożony i wszyscy zajęli się graniem w pokera.Melissa miała nadzieję że tym razem będzie sprzyjało jej szczęście i odreaguje na reszcie swoją złość bo przecież wcale nie uśmiechała jej się współpraca z Devinem.
----------------------------------------------------------------------------
Jołson ;)
Jak tam dziewczyny?Życie do przodu idzie? ;)U mnie w sumie tak.W szkole trochę lepiej i moge poleniuchować albo czytać i jeszcze pisać rozdziały .Ale za to trochę w mojej głowie się za dużo dzieję.-jak poskromić niechcianego adoratora i nikogo nie zranić".Czasem wolała bym zniknąć i zaszyć się w ciszy w moim pokoju i tak po prostu wymyślać dalsze losy moich bohaterów.No ale koniec o mnie! Liczę że wypowiecie się na temat tego wyżej bo uwielbiam czytać wasze komentarze w szczególności takie dłuuugie ;)
Zapraszam jeszcze na nicely-story.blogspot.com czyli rozdział nr 37 ;)
To tyle.Do następnego słońca! ;**
niedziela, 17 listopada 2013
piątek, 8 listopada 2013
Rozdział 4
Tak jak poprzedniego dnia promienie słońca przyjemnie wlewały się do pomieszczenia otulacjąc każdy jego kąt.Ulubiona pogoda Melissy zmotywowała ją do pobudki.Czuła ,że jest pełna energi i pozytywnych emocji jakie dał jej poranek.Przykryła bawełnianą koszulkę i szorty czarnym aksamitnym szlafrokiem ,nastepnie odwiedziła łazienkę i zawitała na parter domu. Już schodząc po schodach słyszała przeklinającą Jade.Kiedy weszła do kuchni zobaczyła niecodzinny widok. Oprócz blatu umazanego keczupem i drzemem ananasowymałzauwarzyła na podłodze rozwalony toster a siostra miatała się po kuchni szukajac jakiejś szystej ścierki.
-O ,cześć ,dobrze spałaś?-zapytała niewinnym głosem kiedy zobaczyła Melisse na co ta tylko westchnęła.
-Coś ty tu zrobiła za burdel?
-Burdel?-dziewczyna obwróciała się gwałtownie i w zanurkowała w jednej z szafek w poszukiwaniu szufelki i zmiotki.-Nie całkiem.miłam tylko mały wypadek.
Melissa próbowała podnieść totster ,jednak był cały gorący i unosił się z niego lekki dym oraz zapach spalonych tostów.-Właśnie widzę.Zrobiłaś może kawę?-spojrzała na dwa parujące kubki na blacie.-Tylko bez żadnych rewelacji mam nadzieję?
-Spokojnie , robienie kawy i herbaty opanowałam.
Melissa sięgneła po jeden z napojów i zajeła miejsce przy stole obok.-A co tak właściwie się stało?
-Chciałam zrobic tosty z bekonem ,ale widocznie nie jestem stworzona do robienia dwuch czynnoście jednocześnie.-dopiero teraz blondyka zobaczyła w zlewie niedbale rzuconą patelnię.-Najpierw spaliłam tosty a kiedy zaczął palic sie bekon zachaczyłam łokciem o toster i spadł na podłogę.
-Cała Jade.Od razu widać ,że moja siostra.
-Talentu do gotowania to my niestety nie zbobyłśmy.
-Bo wtedy stałyśmy w kolejce po urodę.-rzuciłam na co Jade zachichotała.-Pokaż no jeszcze ten nieszczęsny toster.
Młodsza z siostr podała jej urządzenie.Melissa wpatrywała się w niego badawczo przez chwilę poczym stwierdziła.-Nic już z niego nie będzie, trzeba kupić nowy.
-Przepraszam wiesz jaka jestem pechowa.
Melissa nie była wcale zdenerwowana.Kiedyś wkurzały ją takie wpadki siostry ,ale przyzwyczaiła się już do nich i teraz raczej śmieszyło ją z jakim zaangarzowaniem i róznoczesnie nieudolnością Jade próbuje gotwać.Z resztą sama w tej dziedzinie nie była od niej lepsza.
-Masz jakieś plany na dziś?-zapytała.
-W sumie to tak.A Jade nie opowiadałam ci co się mi wczoraj przytrafiło!
-Właśnie!Jakiś koleś podobno odwiózł cie do domu.-Jade z kubkiem i uśmiechem na ustach usiadła przy stole.
Melissa ze szczegółami opowiedziała jej całą historię.Pominęła tylko ,że to Max okazał się właściekielem portfelu.
-Wow!Ale chyba nie zamierzasz wystawić go na tej kawie?Hm?
-Nie ,raczej pójdę.
Jade zprbiła zadowoloną minę i by po chwili się roześmiać.-Melissa krzycząca na cały Londyn "Zepszułeś mi samochód!To twoja wina!" hahahaha szkoda że mnie to ominęło.
-Cicho!Może troche mnie poniosło ,ale go potem przeprosiłam ,on mnie też...
-I umówiliście się!-prawie pisnęła wtrącając sie jej w słowo.
-Taa.
-Pomogę cie sie wyszykować ,ok?
-Jade przecież nie idę z nim na żadne wesele.Pozatym sama się potrefie ubrać i umalować.
-I tak nie mam nic do roboty pozatym chcesz chyba ładnie wyglądać ,hm?
-Sugerujesz coś?-zaśmiała się.
-Nic z tych rzeczy!-dziewczyna z uśmiechem podniosła do góry ręce w obronnym geście.
-Dobra dobra ,lepiej mi pomósz robić śniadanie mądralo.Albo nie!Najlepiej mi pomożesz jak będziesz sobie tu siedziała i patrzyła jak ja robię.
-Witamy w programie "Jak nie zdemolować kuchni a przygotować coś do jedzenia według sposobu Melissy Clarke"!-powiedziała Jade na co oboje się roześmiały.Jest jak dawniej kiedy doskonale się ze sobą rozumiały.
***
Kiedy dziewczyny wracały z zakupów w supermarkecie z niepokojem stwierdziły że jest już 14.Melissa zastanawiała sie czy iść na spotkanie z Maxem no i co najwarzniejsze jak podrzucić mu swoją zgubę.Kiedy obładowane torbami wróciły do domu blodynka pędem pognałą do łazienki ,aby odświerzyć swoj makijaż ułożyć odpowiednio włosy i wybrać jakiś stopwniejszy strój niż leginsy i bluza , które teraz miała na sobie.
Jak zwykle gdy Jade została skazana na samotne siedzienie w domu zadzwoniła po Devina ,który w błyskawicznym tępie przyjechał pod dom.Jednak gdy wyjrzała przez okno zauwarzyła że oprócz ich
fioletowego cadilaca pod domemem zaparkował jeszcze jeden pojazd.
Max nie taki pewny siebie jak zwykle wysiadł z mercedesa.Przed domem zobaczył chłopaka w mniej więcej w tym samym wieku co on.Przez myśl przemknęło mu że może to chłopak dziewczyny po
którą przyjechał.-Jest może Melissa?
-Melissa?Nie ,nie ma tu nikogo takiego.-odpowiedział brunet piorunując wzorkiem intruza co zdziwiło Maxa.Zobaczył że w drzwiach stoi dzieczyna o miedzianych włosach ,która spojrzała z
niezadowolon miną na chłopaka podchodzącego do drzwi.
-Melissa?-odezwała się.Oczywiście ,że jest.Już idzie.-uśmeichnęła się lekko ale zaraz potem szturchnełą chłopaka wchodzącego do domu.-Co ty odwalasz ,Dev?!
Melissa omal nie wywróćiła się schodząc szybko po schodach na swoich ulubionych wysokich szpilkach.-Jade?Jest już Max?
Dzieczyna spoglądała przez okno.-Tak ,czeka na ciebie.Zaraz czy to nie jest ten piosnekarz?Wygląda całkiem jak taki jeden...
-Nie sądze.-przerwała jej uśmichając się.-Wróce maksymalnie za dwie godziny.Dom ma stać a jego -spojrzała na Devina który już otwierał lodówkę i coś z niej wyjmował- ma tu nie być.-oznajmiła ,ale
Jade nic nie odpowiedziała tylko przewróciła oczami.-Na razie.
-O cześć! Już myślałem ,że mnie wystawiłaś.-Max był oparty o maskę swojego samochodu i właśnie chował telefon do kieszeni.
-Jednak nie.-uśmiechnęła się pokonując ostatni stopień.
-Dosyć dużo się tu ludzi kręci.
-A to moja nieogarnięta rodzina.Pewnie chodzi ci o moją siostrę i jej chłopaka.
-Właśnie!Maxowi kamień spadł z serca kiedy dziewczyna powiedziała "jej chłopaka".-Ta dziewczyna cały czas patrzyła się na mnie przez okno.-odparł na co Melissa zachichotała.
-Stwierdziła ,że wyglądasz jak jakiś piosenkasz.
Max tajemniczo się uśmiechnął.-Dużo osób mi to mówi a szczególnie tłumy piszczących dziewczyn.
Tłumy piszczących dziewczyn?Melisse jak by nagle olśniło.Przypomniało jej się jak jeszcze nie tak dawno oglądała z siostrą pewien program śniadaniowy.Jade zachwycała się wtedy występującym tam
boysbandem i z przekonaniem stwierdziła że jeden z chłopaków ogromnie przypomina jej brata ,ale Melissa nie zwracała zbytnio na to uwagi.
-Może ja też powinnam teraz piszczeć.
-Lepiej nie i tak już na mnie krzyczałaś.
-Ale przeprosiny zostały przyjęte , tak?
-Owszem tak ,ale zostaną przyjęte jeszcze bardziej kiedy trochę porozmawiamy.
-Niech będzie.
Oboje wsiedli do samochodu i pojechali w nieznanym dziewczynie kierunku.Melissa myślała że jadą do centrum ale nagle Max skręcił i znaleźli się na przedmieściach.Zza szyby można było zobaczyć
przyjazną ulicę z licznymi sklepami i restauracjami.Niby było tu wszystko ale nie było tak tłoczno jak w centrum.Zaparkowali przed Starsbuckiem ,dziewczyna uśmiechnęła się ,uwielbiała w wolnej chwili
przesiadywać w kawiarni nad aromatycznym napojem i tak po prostu w spokoju układać sobie wszystko w głowie.
Oboje odebrali swoje zamówienia po czym zajęli ustonny stolik w rogu sali.
-A więc wiem już to że dziewczyny piszczą na twój widok oraz że ekspedięntka przy kasie nie mogła oderwać od ciebie oczu i dała upust swoim emocjom-wskazała na kubek Maxa na którym czarnym
markerem oprócz jego imienia była również narysowane ";)".-kim jesteś tajemniczy Maxie?
Uśmiechnął się i pochylił ku niej aby zapytać szeptem.-Naprawdę nie wiesz?-Melissa wzruszyła ramonami.
-Dowiesz się kiedy po którymś z naszych spotkań będziemy uciekać przed paparazzi.
-Serio?-Melissa udawała podekscytowaną i otworzyła szroko usta ale po chwili spowarzniała.-A tak poważnie?
-Jestem w boysbendzie.
-Hahaha Max mówiłam na powarznie ,a nie...
-To prawda.-uśmiechnął się.-Słuchaj siostry bo dobrze gada.
-Oł dziwne...Chcesz powiedzieć mi że siedzę sobie teraz w Staarsbucku i popijam lette z gwiazdą?
-Ekhem idolem nastolatek.
Zdziwiona i zarazem nieswoja Melissa uniosłą brwi ,nie wiedziała co powiedzieć.Nigdy nie miała kontakru z żadna sławną osobą.Pozatym jakoś gwiazdy ,showbiznes i te sprawy jakoś ją nie interesowały
i nie odczówała takiej potrzeby.Max nagle stał się dla niej dziwnie obcy i nie osiągalny.Melissie ta sytuacja wydała się wręcz śmeszna ,dziwna ,nie wiedziała czy naprawdę ma mijesce czy jej się to tylko śni.
-"Idol nastolatek"...to tak fajnie brzmi.
-Całkiem miłe zajęcie.Właściwie to nie mogłem sobie wymarzyć lepszego.
-A na pierwszy rzut oka wyglądałeś mi na typa który mnustwo czasu spędza na siłowni , imprezuje i jest fanem piłki nożnej.
Max się roześmiał.-Przyznaj się sprawdzałaś mnie na wikipedi!
-Tak a potem przeglądałam twoje fanpejdrze i zapisałam się do wszystkich po koleji.-odparła sarkastycznie.
-To teraz ja powinienem może założyć fanpejrz Melissy?
-Uważaj bo będe miała więcej fanów niż ty!
-Tak ale tylko dlatego że umawiasz się ze słynnym Maxem George...
-Umawiam?To raczej on sie chce przy mnie wylansować!-parsknęła.
-To się jeszcze okaże kto się będzie z kim umawiał.
-To zabrzmiało dziwnie.
-Nie zaprzeczę.-Max dopił swoją kawę i odstawił pusty kubek.-Nie sądziłem że będzie tak miło.
-Cóż wczoraj nie zrobiłam zbyt dobrego wrażenia.
-Dlaczego?Czasem piękne kobiety zdenerowane i krzyczące wydają się bardziej ...interesujące niż te inne.
-Ciekawa obserwacja...ale na dłuższą metę nie wydaje mi sie to takie " interesujące".
-Chętnie bym się przekonał.
-Nie będziesz żerował na mojej sławie George!-mówiła przez śmiech widząc jego "zgaszoną" minę.
-Eh znowu się nie udało.-zażartował spuszczając głowę.
-Nie ze mną takie numery.-ztrzepotała teatralnie rzęsami.
-W takim razie później wypróbuje inne.
-Nie zapędzaj sie tak panie kobieciarzu.
-Co mam zorbić skoro mnie pani uwodzi?!
Melissa parknęła śmiechem.-Ja?-"obużyła się".- Doprawdy ciekawe są twoje obserwacje.
-A co mam robić skoro cały czas...
-Co cały czas?
-Dnerwujesz mnie.-Melissie wydawało się że chciał powiedzieć coś innego jednak zrezygnował.
-Hmm gdybym za każde słowo "denerwujesz mnie" wypowiedziane w moją stronę dostawałabym po funcie byłabym do dziś milionerką.-stwierdziła i pomyślała że chętnie napiłaby się teraz wina.
-No właśnie.-westchnął Max.
Siedzieli przez minutę w ciszy kiedy czyjś telefon zaczął wibrować i nie był to telefon Melissy.Max nie zwracał na to uwagi.
-Obierz nie krępuj się.
-To nic ważnego.
-Skoro dzwoni drugi raz to może być coś ważnego.
-Skoro nalegasz...-Max wyciągnął telefon z kieszeni i przystawił go do ucha Melissie.
-Ej głupku!-roześmiała się i nie była pewna czy Max wcisnął zieloną słuchawkę i rozmówca usłyszał jej głos.
-Kurde Łysy odbieraj ten telefon!-ktoś mówił tak głośno że Melissa przysłuchując się mogła go usłszyszeć.
-Przecież odbieram.-wyszczerzył się spoglądając na dziewczynę.-Tak...jestem zajęty i to bardzo!-Melissa nie mogłą usłyszeć już głosu w słuchawce który mówił iszej i chaotycznie.-Nie mówiłem ci że
jetem zajęty...tak..ma blond włosy i duże...oczy.
-Zaraz ty będziesz miał dużego siniaka pod okiem!-szturchneła go w duchu śmiejąc się z łysego.
-Dobra Bird nie długo będe...No tylko się nie zabijcie!Na razie.
Max spojrzał na Melissę ,która z założonymi rękami unosząc jedną brew i z jak najpowarzniejszą mina jaką w stanie była zrobić siedziała na przeciwko niego.
-Wiem że jesteś zła ale musze już się zmywać.
-To nawet lepiej dla ciebie.
-Widzę że będe musiał cie przeprosić na następnym spotkaniu.
-Na razie nie wiem czy tak owe się odbędzie.
-Nie wymigasz się!Wiem gdzie mieszkasz.-Max zrobił minę ala pedofil przez co rozesmiana dziwczyna imal nie spadła z krzesła.
-Widzę ,że to spotkanie zmierza do nikąt..Odwiedziesz mnie?-dla kontrastu przybrała teraz milutki wyraz twarzy.-W końcu wiesz gdzie mieszkam.
-Nie ma sprawy.
Wstali i opuścili kawiarnię a Melissa zorientowała się że całkowicie zapomniała o portfelu Maxa.Jednak łysy wcześniej zapłacił za ich napoje ale musiało to umknąć jej uwadzę.Zamyslona zajęła miejsce
w samochodzie i z pełnym gazem ruszyli w drogę.Dziewczyna nie wiedziała co ma robić.Zatopiła ręce w swojej torebce i udawała że szuka telefonu ,po chwili poczuła w rękach coś miękkiego i
skórzanego.Spojrzała ukratkiem na Maxa i ich spojrzenia się spotkały.Miała nadzieję że nie wygląda na zmieszaną...Ukraść łatwo ale podłożyć już gorzej.
Kierowca na niaspojrzał.-Nie jesteś na mnie zła?
-Nie.-uśmiechnęła się lekko.-Jezus!Przejechałbyś kota.-nagle przyszło jej do głowy więc nie wiele myśląc to z siebie wydusiła.
Zdezorjentowany Max spojrzał nagle na jezdnię co dziewczyna wykorzystała i rzuciła portfel na chodnik wturlając go pod siedzienie.-Co?Nie widziałem...
-Uciekł już.-odpoarowała.-Max lepiej patrz na drogę bo nas pozabijasz!
-Spokojnie nie denerwuj się.
Po kilku minutach podjechali pod dom dziewczyny.Zadowolona Melissa nie zwarzając na to że Max błyskawicznie wysiadł z samochodu z zamiarem otworzenia jej drzwi sama je sobie otworzyła.
-Dzięki było bardzo miło.-odezwała się.
-Kiedy powtórka?
-Jeszcze nie wiem.
-Jutro?
-Cały tydzeń będe pracować.
-Rozumiem.Odezwe się.
-Do zobaczenia.-uśmiechnęła się nie pewnie a on bez chwili wachania pocałował ją w policzek kładąc rękę na jej tali.
-Mam nadzieje że do zobaczenia.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------
Joł joł ;)
Macie całkowite prawo być na mnie złe ,wściekłę i wysyłać groźny pod mój adres ale powiem tylko tak po cichutku "przepraszam" ;(
-O ,cześć ,dobrze spałaś?-zapytała niewinnym głosem kiedy zobaczyła Melisse na co ta tylko westchnęła.
-Coś ty tu zrobiła za burdel?
-Burdel?-dziewczyna obwróciała się gwałtownie i w zanurkowała w jednej z szafek w poszukiwaniu szufelki i zmiotki.-Nie całkiem.miłam tylko mały wypadek.
Melissa próbowała podnieść totster ,jednak był cały gorący i unosił się z niego lekki dym oraz zapach spalonych tostów.-Właśnie widzę.Zrobiłaś może kawę?-spojrzała na dwa parujące kubki na blacie.-Tylko bez żadnych rewelacji mam nadzieję?
-Spokojnie , robienie kawy i herbaty opanowałam.
Melissa sięgneła po jeden z napojów i zajeła miejsce przy stole obok.-A co tak właściwie się stało?
-Chciałam zrobic tosty z bekonem ,ale widocznie nie jestem stworzona do robienia dwuch czynnoście jednocześnie.-dopiero teraz blondyka zobaczyła w zlewie niedbale rzuconą patelnię.-Najpierw spaliłam tosty a kiedy zaczął palic sie bekon zachaczyłam łokciem o toster i spadł na podłogę.
-Cała Jade.Od razu widać ,że moja siostra.
-Talentu do gotowania to my niestety nie zbobyłśmy.
-Bo wtedy stałyśmy w kolejce po urodę.-rzuciłam na co Jade zachichotała.-Pokaż no jeszcze ten nieszczęsny toster.
Młodsza z siostr podała jej urządzenie.Melissa wpatrywała się w niego badawczo przez chwilę poczym stwierdziła.-Nic już z niego nie będzie, trzeba kupić nowy.
-Przepraszam wiesz jaka jestem pechowa.
Melissa nie była wcale zdenerwowana.Kiedyś wkurzały ją takie wpadki siostry ,ale przyzwyczaiła się już do nich i teraz raczej śmieszyło ją z jakim zaangarzowaniem i róznoczesnie nieudolnością Jade próbuje gotwać.Z resztą sama w tej dziedzinie nie była od niej lepsza.
-Masz jakieś plany na dziś?-zapytała.
-W sumie to tak.A Jade nie opowiadałam ci co się mi wczoraj przytrafiło!
-Właśnie!Jakiś koleś podobno odwiózł cie do domu.-Jade z kubkiem i uśmiechem na ustach usiadła przy stole.
Melissa ze szczegółami opowiedziała jej całą historię.Pominęła tylko ,że to Max okazał się właściekielem portfelu.
-Wow!Ale chyba nie zamierzasz wystawić go na tej kawie?Hm?
-Nie ,raczej pójdę.
Jade zprbiła zadowoloną minę i by po chwili się roześmiać.-Melissa krzycząca na cały Londyn "Zepszułeś mi samochód!To twoja wina!" hahahaha szkoda że mnie to ominęło.
-Cicho!Może troche mnie poniosło ,ale go potem przeprosiłam ,on mnie też...
-I umówiliście się!-prawie pisnęła wtrącając sie jej w słowo.
-Taa.
-Pomogę cie sie wyszykować ,ok?
-Jade przecież nie idę z nim na żadne wesele.Pozatym sama się potrefie ubrać i umalować.
-I tak nie mam nic do roboty pozatym chcesz chyba ładnie wyglądać ,hm?
-Sugerujesz coś?-zaśmiała się.
-Nic z tych rzeczy!-dziewczyna z uśmiechem podniosła do góry ręce w obronnym geście.
-Dobra dobra ,lepiej mi pomósz robić śniadanie mądralo.Albo nie!Najlepiej mi pomożesz jak będziesz sobie tu siedziała i patrzyła jak ja robię.
-Witamy w programie "Jak nie zdemolować kuchni a przygotować coś do jedzenia według sposobu Melissy Clarke"!-powiedziała Jade na co oboje się roześmiały.Jest jak dawniej kiedy doskonale się ze sobą rozumiały.
***
Kiedy dziewczyny wracały z zakupów w supermarkecie z niepokojem stwierdziły że jest już 14.Melissa zastanawiała sie czy iść na spotkanie z Maxem no i co najwarzniejsze jak podrzucić mu swoją zgubę.Kiedy obładowane torbami wróciły do domu blodynka pędem pognałą do łazienki ,aby odświerzyć swoj makijaż ułożyć odpowiednio włosy i wybrać jakiś stopwniejszy strój niż leginsy i bluza , które teraz miała na sobie.
Jak zwykle gdy Jade została skazana na samotne siedzienie w domu zadzwoniła po Devina ,który w błyskawicznym tępie przyjechał pod dom.Jednak gdy wyjrzała przez okno zauwarzyła że oprócz ich
fioletowego cadilaca pod domemem zaparkował jeszcze jeden pojazd.
Max nie taki pewny siebie jak zwykle wysiadł z mercedesa.Przed domem zobaczył chłopaka w mniej więcej w tym samym wieku co on.Przez myśl przemknęło mu że może to chłopak dziewczyny po
którą przyjechał.-Jest może Melissa?
-Melissa?Nie ,nie ma tu nikogo takiego.-odpowiedział brunet piorunując wzorkiem intruza co zdziwiło Maxa.Zobaczył że w drzwiach stoi dzieczyna o miedzianych włosach ,która spojrzała z
niezadowolon miną na chłopaka podchodzącego do drzwi.
-Melissa?-odezwała się.Oczywiście ,że jest.Już idzie.-uśmeichnęła się lekko ale zaraz potem szturchnełą chłopaka wchodzącego do domu.-Co ty odwalasz ,Dev?!
Melissa omal nie wywróćiła się schodząc szybko po schodach na swoich ulubionych wysokich szpilkach.-Jade?Jest już Max?
Dzieczyna spoglądała przez okno.-Tak ,czeka na ciebie.Zaraz czy to nie jest ten piosnekarz?Wygląda całkiem jak taki jeden...
-Nie sądze.-przerwała jej uśmichając się.-Wróce maksymalnie za dwie godziny.Dom ma stać a jego -spojrzała na Devina który już otwierał lodówkę i coś z niej wyjmował- ma tu nie być.-oznajmiła ,ale
Jade nic nie odpowiedziała tylko przewróciła oczami.-Na razie.
-O cześć! Już myślałem ,że mnie wystawiłaś.-Max był oparty o maskę swojego samochodu i właśnie chował telefon do kieszeni.
-Jednak nie.-uśmiechnęła się pokonując ostatni stopień.
-Dosyć dużo się tu ludzi kręci.
-A to moja nieogarnięta rodzina.Pewnie chodzi ci o moją siostrę i jej chłopaka.
-Właśnie!Maxowi kamień spadł z serca kiedy dziewczyna powiedziała "jej chłopaka".-Ta dziewczyna cały czas patrzyła się na mnie przez okno.-odparł na co Melissa zachichotała.
-Stwierdziła ,że wyglądasz jak jakiś piosenkasz.
Max tajemniczo się uśmiechnął.-Dużo osób mi to mówi a szczególnie tłumy piszczących dziewczyn.
Tłumy piszczących dziewczyn?Melisse jak by nagle olśniło.Przypomniało jej się jak jeszcze nie tak dawno oglądała z siostrą pewien program śniadaniowy.Jade zachwycała się wtedy występującym tam
boysbandem i z przekonaniem stwierdziła że jeden z chłopaków ogromnie przypomina jej brata ,ale Melissa nie zwracała zbytnio na to uwagi.
-Może ja też powinnam teraz piszczeć.
-Lepiej nie i tak już na mnie krzyczałaś.
-Ale przeprosiny zostały przyjęte , tak?
-Owszem tak ,ale zostaną przyjęte jeszcze bardziej kiedy trochę porozmawiamy.
-Niech będzie.
Oboje wsiedli do samochodu i pojechali w nieznanym dziewczynie kierunku.Melissa myślała że jadą do centrum ale nagle Max skręcił i znaleźli się na przedmieściach.Zza szyby można było zobaczyć
przyjazną ulicę z licznymi sklepami i restauracjami.Niby było tu wszystko ale nie było tak tłoczno jak w centrum.Zaparkowali przed Starsbuckiem ,dziewczyna uśmiechnęła się ,uwielbiała w wolnej chwili
przesiadywać w kawiarni nad aromatycznym napojem i tak po prostu w spokoju układać sobie wszystko w głowie.
Oboje odebrali swoje zamówienia po czym zajęli ustonny stolik w rogu sali.
-A więc wiem już to że dziewczyny piszczą na twój widok oraz że ekspedięntka przy kasie nie mogła oderwać od ciebie oczu i dała upust swoim emocjom-wskazała na kubek Maxa na którym czarnym
markerem oprócz jego imienia była również narysowane ";)".-kim jesteś tajemniczy Maxie?
Uśmiechnął się i pochylił ku niej aby zapytać szeptem.-Naprawdę nie wiesz?-Melissa wzruszyła ramonami.
-Dowiesz się kiedy po którymś z naszych spotkań będziemy uciekać przed paparazzi.
-Serio?-Melissa udawała podekscytowaną i otworzyła szroko usta ale po chwili spowarzniała.-A tak poważnie?
-Jestem w boysbendzie.
-Hahaha Max mówiłam na powarznie ,a nie...
-To prawda.-uśmiechnął się.-Słuchaj siostry bo dobrze gada.
-Oł dziwne...Chcesz powiedzieć mi że siedzę sobie teraz w Staarsbucku i popijam lette z gwiazdą?
-Ekhem idolem nastolatek.
Zdziwiona i zarazem nieswoja Melissa uniosłą brwi ,nie wiedziała co powiedzieć.Nigdy nie miała kontakru z żadna sławną osobą.Pozatym jakoś gwiazdy ,showbiznes i te sprawy jakoś ją nie interesowały
i nie odczówała takiej potrzeby.Max nagle stał się dla niej dziwnie obcy i nie osiągalny.Melissie ta sytuacja wydała się wręcz śmeszna ,dziwna ,nie wiedziała czy naprawdę ma mijesce czy jej się to tylko śni.
-"Idol nastolatek"...to tak fajnie brzmi.
-Całkiem miłe zajęcie.Właściwie to nie mogłem sobie wymarzyć lepszego.
-A na pierwszy rzut oka wyglądałeś mi na typa który mnustwo czasu spędza na siłowni , imprezuje i jest fanem piłki nożnej.
Max się roześmiał.-Przyznaj się sprawdzałaś mnie na wikipedi!
-Tak a potem przeglądałam twoje fanpejdrze i zapisałam się do wszystkich po koleji.-odparła sarkastycznie.
-To teraz ja powinienem może założyć fanpejrz Melissy?
-Uważaj bo będe miała więcej fanów niż ty!
-Tak ale tylko dlatego że umawiasz się ze słynnym Maxem George...
-Umawiam?To raczej on sie chce przy mnie wylansować!-parsknęła.
-To się jeszcze okaże kto się będzie z kim umawiał.
-To zabrzmiało dziwnie.
-Nie zaprzeczę.-Max dopił swoją kawę i odstawił pusty kubek.-Nie sądziłem że będzie tak miło.
-Cóż wczoraj nie zrobiłam zbyt dobrego wrażenia.
-Dlaczego?Czasem piękne kobiety zdenerowane i krzyczące wydają się bardziej ...interesujące niż te inne.
-Ciekawa obserwacja...ale na dłuższą metę nie wydaje mi sie to takie " interesujące".
-Chętnie bym się przekonał.
-Nie będziesz żerował na mojej sławie George!-mówiła przez śmiech widząc jego "zgaszoną" minę.
-Eh znowu się nie udało.-zażartował spuszczając głowę.
-Nie ze mną takie numery.-ztrzepotała teatralnie rzęsami.
-W takim razie później wypróbuje inne.
-Nie zapędzaj sie tak panie kobieciarzu.
-Co mam zorbić skoro mnie pani uwodzi?!
Melissa parknęła śmiechem.-Ja?-"obużyła się".- Doprawdy ciekawe są twoje obserwacje.
-A co mam robić skoro cały czas...
-Co cały czas?
-Dnerwujesz mnie.-Melissie wydawało się że chciał powiedzieć coś innego jednak zrezygnował.
-Hmm gdybym za każde słowo "denerwujesz mnie" wypowiedziane w moją stronę dostawałabym po funcie byłabym do dziś milionerką.-stwierdziła i pomyślała że chętnie napiłaby się teraz wina.
-No właśnie.-westchnął Max.
Siedzieli przez minutę w ciszy kiedy czyjś telefon zaczął wibrować i nie był to telefon Melissy.Max nie zwracał na to uwagi.
-Obierz nie krępuj się.
-To nic ważnego.
-Skoro dzwoni drugi raz to może być coś ważnego.
-Skoro nalegasz...-Max wyciągnął telefon z kieszeni i przystawił go do ucha Melissie.
-Ej głupku!-roześmiała się i nie była pewna czy Max wcisnął zieloną słuchawkę i rozmówca usłyszał jej głos.
-Kurde Łysy odbieraj ten telefon!-ktoś mówił tak głośno że Melissa przysłuchując się mogła go usłszyszeć.
-Przecież odbieram.-wyszczerzył się spoglądając na dziewczynę.-Tak...jestem zajęty i to bardzo!-Melissa nie mogłą usłyszeć już głosu w słuchawce który mówił iszej i chaotycznie.-Nie mówiłem ci że
jetem zajęty...tak..ma blond włosy i duże...oczy.
-Zaraz ty będziesz miał dużego siniaka pod okiem!-szturchneła go w duchu śmiejąc się z łysego.
-Dobra Bird nie długo będe...No tylko się nie zabijcie!Na razie.
Max spojrzał na Melissę ,która z założonymi rękami unosząc jedną brew i z jak najpowarzniejszą mina jaką w stanie była zrobić siedziała na przeciwko niego.
-Wiem że jesteś zła ale musze już się zmywać.
-To nawet lepiej dla ciebie.
-Widzę że będe musiał cie przeprosić na następnym spotkaniu.
-Na razie nie wiem czy tak owe się odbędzie.
-Nie wymigasz się!Wiem gdzie mieszkasz.-Max zrobił minę ala pedofil przez co rozesmiana dziwczyna imal nie spadła z krzesła.
-Widzę ,że to spotkanie zmierza do nikąt..Odwiedziesz mnie?-dla kontrastu przybrała teraz milutki wyraz twarzy.-W końcu wiesz gdzie mieszkam.
-Nie ma sprawy.
Wstali i opuścili kawiarnię a Melissa zorientowała się że całkowicie zapomniała o portfelu Maxa.Jednak łysy wcześniej zapłacił za ich napoje ale musiało to umknąć jej uwadzę.Zamyslona zajęła miejsce
w samochodzie i z pełnym gazem ruszyli w drogę.Dziewczyna nie wiedziała co ma robić.Zatopiła ręce w swojej torebce i udawała że szuka telefonu ,po chwili poczuła w rękach coś miękkiego i
skórzanego.Spojrzała ukratkiem na Maxa i ich spojrzenia się spotkały.Miała nadzieję że nie wygląda na zmieszaną...Ukraść łatwo ale podłożyć już gorzej.
Kierowca na niaspojrzał.-Nie jesteś na mnie zła?
-Nie.-uśmiechnęła się lekko.-Jezus!Przejechałbyś kota.-nagle przyszło jej do głowy więc nie wiele myśląc to z siebie wydusiła.
Zdezorjentowany Max spojrzał nagle na jezdnię co dziewczyna wykorzystała i rzuciła portfel na chodnik wturlając go pod siedzienie.-Co?Nie widziałem...
-Uciekł już.-odpoarowała.-Max lepiej patrz na drogę bo nas pozabijasz!
-Spokojnie nie denerwuj się.
Po kilku minutach podjechali pod dom dziewczyny.Zadowolona Melissa nie zwarzając na to że Max błyskawicznie wysiadł z samochodu z zamiarem otworzenia jej drzwi sama je sobie otworzyła.
-Dzięki było bardzo miło.-odezwała się.
-Kiedy powtórka?
-Jeszcze nie wiem.
-Jutro?
-Cały tydzeń będe pracować.
-Rozumiem.Odezwe się.
-Do zobaczenia.-uśmiechnęła się nie pewnie a on bez chwili wachania pocałował ją w policzek kładąc rękę na jej tali.
-Mam nadzieje że do zobaczenia.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------
Joł joł ;)
Macie całkowite prawo być na mnie złe ,wściekłę i wysyłać groźny pod mój adres ale powiem tylko tak po cichutku "przepraszam" ;(
a teraz będe się tłumaczyć...brak weny ,bardzo chciałam aby to spotkanie wyszło fajnie i ciekawie aby was nie zanudzić.Nie miałam pomysłów i dopiero dzisiaj z racji takej że chorowita jestem i dzisiejszy dzień spędzam w domu no nie do końca bo potem idę na urodziny koleżanki ale mniejsza.Dżisas właśnie muszę umyć włosy! No to ...przepraszam jeszcze raz rozdziałjest za to troszeczkę dłuższy ...jeju boje sie xd
I to by było na tylę.
Całuje Was mocno.Mam nadzieje że przeczytacie i komentarz zostawicie ;)
Śmiagam się przygotowywać na imprezkę i zażyć lekarstwa ;p
Tak że jeszcze dodam jutro rozdział na nicely-story.blogspot.com a potem pora na nexciorka tu! ;)
Ściskam! ;**
A i jeszcze jedno!Przepraszam za błędy ortograiczne ale cos mi sie stało i cały tekst słowo po słowie mi podkreśla na czerwono a nie mam czasu.
niedziela, 27 października 2013
Rozdział 3
Przymocowali samochody po czym oboje usiedli w wyprofilowanych siedzeniach mercedesa.Skupiony kierowca odpalił silnk.Teraz Melissa w spokoju mogła przyjrzeć się sprawcy wypadku.Zawsze była kiepska w określaniu wieku ,ale ten typ wydawał się nie wiele starszy od niej , zaledwie kilka lat.Choć łysina mogła go postarzać ,jednak w tym wypadku raczej dodawała charakteru.Miał lekki zarost , po bliższym przyjrzeniu się jego twarz wydawała się być dziwnie znajoma.Jak by gdzieś ,ale kompletnie nie wiedziała gdzie już go widziała.Biały klasyczny t-shirt kontrastował z wręcz stworzona na niego czarną skórzaną kurtką widocznie dopasowaną w ramionach i barkach.Na jego prawej ręce Melissa zauważyła też srebrny masywny zegarek.Bez wątpienia ten typek do biednych nie należy ,pomyślała.
-No więc ,tak właściwie , gdzie jedziemy?-zapytał lekko unosząc brew i spoglądając na nią swoimi ciemno zielonymi oczami oczyma. Dziewczyna sama nie potrafiła rozszyfrować ich barwy.
-Skręcamy na Baker Street ,a potem przez rondo na Brighport.
Energicznie wcisnął biegi-Nie daleko ,poradzimy sobie.
Bez imienny kierowca wpatrzony był w ulicę ,jednak katem oka spoglądał na dziewczynę ,która błądziła swoimi oczyma po wnętrzu pojazdu.W schowku zauważyła telefon i paczkę papierosów.Nie wyczuła jednak dymu nikotynowego ,nie była w stanie bo jej nos nie reagował już nie niego.Od zbyt dawna paliła.
Z biegiem jazdy nerwy i irytacja ogarniające do tej pory blondynkę minęły.
-W suemie to nie mam pojęcia jakie imię nosi mój szofer.-rzekła dalej wpatrując się w obraz szybko znikający za szybą.
-Max George -odparł na co Melissa gwałtownie oderwała wzrok od szyby- ,a pasażer to?
Blondynka znała to nazwisko ,przecież doskonale pamiętała je z dowodu osobistego w znalezionym przez nią portfelu.Miała teraz kompletnie znieruchomiały wyraz twarzy.Starała się jednak nie poznać po sobie w jakim jest szoku i szybko spuściła wzrok.Miała tylko nadzieję że kierowca nie zauważył zdziwienia jakie przemknęło przez jej twarz.-Melissa Clarke.
Można było odnieść wrażenie że Max powie zaraz ciszej "ładnie" ,jednak z tego zrezygnował.
-Wiesz Melisso ,że nosisz takie samo imię jak pewne zioło ,z którego herbatka dobrze koi nerwy i odstresuje.
-Wiem i przydała by mi się w tej chwili.-odparła szczerze.Chcąc nie chcąc kąciki ust dziewczyny lekko się uniosły by jednak potem gwałtownie opaść.Teraz gdy George wodził wzrokiem po drodze ukradkiem patrzyła na niego rozmyślając o tej całej sytuacji. Najpierw ten głupi wypadek z samochodem ,a potem okazuje się że do domu odwozi ją człowiek ,któremu prawdopodobnie jej brat ukradł portfel. Nie wiedziała w tej chwili ,czy ma się z tego śmiać ,czy płakać.
-Mam nadzieję ,że uda się uratować twój samochód.Szkoda było by..
-Jeśli maszyneria nie starła się przez ropę to dobrze.-przerwała mu.-Będę musiała to zbadać bo może być gorzej ,w najgorszym wypadku będę musiała przeszczepić silnik.
-Wow , co za wiedza!-uniósł brwi i spoglądając na nią,
-Co nieco się na tym znam ponieważ prowadzę warsztat.
-Warsztat? Taka młoda dziewczyna? Myślałem że do zajęcie dla facetów w średnim wieku.
-Jak widać nie.Zapraszam na Averill Street.
-Coś czuje ,że wpadnę.-Max uśmiechnął się pod nosem.
-O już jesteśmy.-wtrąciła dziewczyna kiedy znaleźli się pod jej dosyć dużym dwupiętrowym domem z białej cegły.
Kiedy Max zaparkował chciała wysiąść.-Zaczekaj!-odezwał się i błyskawicznie wyszedł z samochodu by potem otworzyć zdziwionej Melissie drzwi.
-Dzięki.-odparła kiedy stali przed podjazdem.-Za odholowanie i w ogóle.
-Nie nie dziękuj.To trochę i moja wina bo nie potrzebnie cię zagadywałem...
-Nie Max nie o to chodzi.-przerwała mu.-Po prostu się zagapiłam i tak trochę głupio wyszło.Przepraszam jeszcze ,że tak na ciebie naskoczyłam i krzyczałam.
-Na twoim miejscu zachowałbym się tak samo a może i nawet gorzej..Rozumiem , poniosło cię trochę.
-No tak trochę.-stali na przeciwko siebie rozmawiając.Atmosfera nie była teraz wcale napięta na pewno nie tak bardzo kiedy odjeżdżali z stacji paliw. Max widział ,że Melissa zachowuj się teraz nieco inaczej jak by kompletnie przestało obchodzić już ją jej niezdatne do użytku auto.Tym czasem ona miała wyrzuty sumienia.Kiedy dowiedziała się z kim rozmawia wyraźnie zmieniła swoje wyniosłe do tąd zachowanie ,głowiła się ciągle ,czy aby nie mogłaby jakoś naprawić błędu brata i zwrócić Maxowi jego własność.Na pewno nie mogła by tak po prostu powiedzieć mu o tym wręczając do ręki portfel.Taka opcja nie wchodziła w grę ,dużo lepsze było by przypadkowe podłożenie.
-Słuchaj Melisso ,a może w ramach pewnej rekompensaty ...może..zapraszam na kawę.Masz jutro czas?
Blondynkę po raz kolejny ogarnęło dziwienie.Pomyślała ,że była by to okazja do zwrócenia potfela ,ale z drugiej strony nie wiedziała czy jest gotowa na nową znajomość.Chociaż jedno spotkanie i jedna mała czarna kawa jeszcze chyba nikomu nie zaszkodziły.
-W sumie to.. niech będzie.-wysiliła się na uśmiech.-Jutro o 15?
-Wspaniale ,przyjadę.Nie wykręcisz się wiem gdzie mieszkasz!
-Zawsze można się przeprowadzić.
-A no można ,ale nie wydaje mi się żebyś skorzystała z takiej opcji.
-Jutro o 15 zobaczysz.-odparła na co rozmówca lekko wywrócił oczami uśmiechając się.
-To na razie.
Kiedy Max wrócił do swojego mercedesa przy okazji odmocowując linkę łączącą go z Chevroletem Melissa uświadomił sobie ,że stoi teraz na podjeździe trzymając swoją torebkę i się uśmiecha.Sama nie wiedziała jak to się stało skoro jeszcze nie tak dawno była gotowa gołymi rękami wymordować pół Londynu.Była teraz zdumiona swoim zachowaniem i sytuacją jaka miała przed chwilą miejsce.Kiedy Mercedes Maxa odjechał skierowała się na schody i weszła do swojego domu.W salonie w holu świeciły się podłużne żyrandole jednak domownicy jak by pochowali się przed nią.Niedbale rzuciła swoją torebką w kąt i udała się do salonu ,który wyglądał jak istne pobojowisko.Dwa kartony po pizzy leżały całe rozwalone obok kanapy ,do tego ławę zdobiły puste puszki do napojach ,a bordowy koc i poduszki był zwalone na fotel obok.Kiedy stwierdziła ,że w kartonach nie ma ani ćwierć kawałka pizzy poszła do kuchni i wyjęła z lodówki jogurt.Po czym samotnie usiadła na krześle barowym.Kiedy skończyła posiłek udała się na piętro poszukać domowników.Przerzechodząc obok uchylonych drzwi pokoju siostry usłyszała rozmowę.
-Jade to nie jest wcale takie łatwe.-mówił młodszy Clarke.
-Matko!Nie denerwuj mnie!-usłyszała zdenerwowany ton Jade.-To właśnie jest bardzo łatwe tylko trzeba myśleć ,ale ty jak zwykle dostałeś zaniku tej czynności.
-Sądzisz ,że powonieniem ją przeprosić? Chyba jeszcze bardziej ją to wkurzy ,sama wiesz jaka ona jest...
-Brandy , proszę cię nie chce aby znowu były między nami wszystkimi spięcia.-Jade dla odmiany mówiła teraz aksamitnym i spokojnym głosem.-I tak Melissa ciągle kłóci się z Devem.
-Wiem.A nie uważasz ,że to ona powinna przystopować,Nie irytuje cię to?
-Od zawsze między nimi były zgrzyty i ja od zawsze próbowałam je jakoś załagodzić ,ale oni oboje już widocznie tak mają.
-Jest wściekła ,teraz dzieją się z nią dziwne rzeczy.Przecież kiedyś była zupełnie inna...
-Myślę ,że Mel znowu się załamuje.Wydaje mi się ,że już nie chce pracować dla Fishera i reszty.
-Dziwie się jej! Ma teraz wszystko ,pieniądze warsztat ,nam zaczyna się układać...
-Gdyby mama żyła ,a ojciec...
-Gdyby mama żyła ,a ojciec by się zmienił nie doszło by do tego.Dalej mieszkalibyśmy w Northampton , Jade.
-Sam widzisz.-westchnęła.-Melissa pewnie zaraz wróci więc przygotuj jakieś ładne przeprosiny ,ja już idę spać.-Jade wysłała bratu pocieszające spojrzenie po czy udała się w stronę drzwi ,a kiedy pociągła za klamkę zobaczyła zdezorientowaną Melisse.
-Co ty..?
-Przechodziłam i ..-zaczęła się tłumaczyć ,ale i tak nie było sensu więc walnęła prosto z mostu.-podsłuchiwałam waszą rozmowę.
-Zawsze byłaś zaskakująco szczera.-prychnęła.
-Jade ,o czym z nim rozmawiałaś?
-Przecież podsłuchiwałaś więc wiesz.-dziewczyna rzuciła niemal arogancko i wyminęła siostrę-A tak w ogóle to gdzie ty się włóczyłaś ,martwiliśmy się.
-Nie potrzebnie.
-Co tu się dzieję?-w drzwiach pojawił się zaskoczony Brandon.
-Nic ,rozmawiamy.-oznajmiła blondynka.
-A właśnie ,zostawiam was samych.-rzuciła Jade po czym wykonała obrót na pięcie i znikła za drzwiami do łazienki. Melissa spojrzała na brata wzrokiem żądającym wyjaśnień.
-I tak wiesz ,że to ja...to znaczy ja to ukradłem.
-Iii wobec tego?
-Przepraszam ,że to zrobiłem i przez to się kłóciliśmy.
Dziewczyna ciężko westchnęła.-Nigdy cię tego nie uczyłam ,chciałam Was trzymać z dala od tego świata.To ,że tak potoczyło się moje życie nie znaczyło że chce was w to wciągać.Nie chciałam was narażać ,ale kiedy Jade związała się z Devinem i on miał z Wami takie dobre relacje...-załamywał się jej głos ,ale nie płakała. Odczuwała teraz tylko i wyłącznie rozczarowanie i żal.-Z doświadczenia wiem ,że handlarz bronią to niezbyt dobry materiał na przyjaciela.
-Nie rozumiem dlaczego znowu wszystko zwalasz na niego ,może i..
-Brandon.. skończy my już bo nie mam ochoty znowu się kłócić.
-Ja też.-burknął.
-Oddaj portfel i będziemy kwita.-powiedziała po czym brat posłusznie wrócił do pokoju i po chwili wyłonił się z za drzwi z ciemnym przedmiotem w ręce.
-Jest cały?-spytała kiedy go jej wręczał.
-Wydaliśmy 50 funtów na pizze ,ale po za tym jest cały.
Melissa lekko westchnęła.-A teraz spadaj spać złodzieju.
-Nie ma sprawy gangsterze.-wymienili uśmiechy ,a potem każde z nich zniknęło w swoich pokojach.
-------------------------------------------------------------
Joł joł ;)
Nie komentuje tego nawet.
Przepraszam ,że długo nie było ale nie miałam weny ,(czuje się taka przez to jakaś wyczerpana.) i szkoła.
Taaa -,- teraz kompletnie nie mam czasu ani ochoty na nic.Nie wiem dlaczego. ;< przynajmniej odpocznę i odstresuje się w długi weekend.Obym miała wenę to napiszę parę rozdziałów do przodu.Szczerze wam powiem ,że pisze na bieżąco rozdziały i lepiej sie czuje jak mam już coś do przodu napisane bo potem wychodzą takie dziadostwa. No ,ale nic.
Mam nadzieję ,że przynajmniej moi czytelnicy nie odczuwają jesiennego doła ;) Dlatego właśnie buziakuje was mocno Miśki! ^^ Spadam i zdradzę ,że kolejny będzie w piątek ;)
-No więc ,tak właściwie , gdzie jedziemy?-zapytał lekko unosząc brew i spoglądając na nią swoimi ciemno zielonymi oczami oczyma. Dziewczyna sama nie potrafiła rozszyfrować ich barwy.
-Skręcamy na Baker Street ,a potem przez rondo na Brighport.
Energicznie wcisnął biegi-Nie daleko ,poradzimy sobie.
Bez imienny kierowca wpatrzony był w ulicę ,jednak katem oka spoglądał na dziewczynę ,która błądziła swoimi oczyma po wnętrzu pojazdu.W schowku zauważyła telefon i paczkę papierosów.Nie wyczuła jednak dymu nikotynowego ,nie była w stanie bo jej nos nie reagował już nie niego.Od zbyt dawna paliła.
Z biegiem jazdy nerwy i irytacja ogarniające do tej pory blondynkę minęły.
-W suemie to nie mam pojęcia jakie imię nosi mój szofer.-rzekła dalej wpatrując się w obraz szybko znikający za szybą.
-Max George -odparł na co Melissa gwałtownie oderwała wzrok od szyby- ,a pasażer to?
Blondynka znała to nazwisko ,przecież doskonale pamiętała je z dowodu osobistego w znalezionym przez nią portfelu.Miała teraz kompletnie znieruchomiały wyraz twarzy.Starała się jednak nie poznać po sobie w jakim jest szoku i szybko spuściła wzrok.Miała tylko nadzieję że kierowca nie zauważył zdziwienia jakie przemknęło przez jej twarz.-Melissa Clarke.
Można było odnieść wrażenie że Max powie zaraz ciszej "ładnie" ,jednak z tego zrezygnował.
-Wiesz Melisso ,że nosisz takie samo imię jak pewne zioło ,z którego herbatka dobrze koi nerwy i odstresuje.
-Wiem i przydała by mi się w tej chwili.-odparła szczerze.Chcąc nie chcąc kąciki ust dziewczyny lekko się uniosły by jednak potem gwałtownie opaść.Teraz gdy George wodził wzrokiem po drodze ukradkiem patrzyła na niego rozmyślając o tej całej sytuacji. Najpierw ten głupi wypadek z samochodem ,a potem okazuje się że do domu odwozi ją człowiek ,któremu prawdopodobnie jej brat ukradł portfel. Nie wiedziała w tej chwili ,czy ma się z tego śmiać ,czy płakać.
-Mam nadzieję ,że uda się uratować twój samochód.Szkoda było by..
-Jeśli maszyneria nie starła się przez ropę to dobrze.-przerwała mu.-Będę musiała to zbadać bo może być gorzej ,w najgorszym wypadku będę musiała przeszczepić silnik.
-Wow , co za wiedza!-uniósł brwi i spoglądając na nią,
-Co nieco się na tym znam ponieważ prowadzę warsztat.
-Warsztat? Taka młoda dziewczyna? Myślałem że do zajęcie dla facetów w średnim wieku.
-Jak widać nie.Zapraszam na Averill Street.
-Coś czuje ,że wpadnę.-Max uśmiechnął się pod nosem.
-O już jesteśmy.-wtrąciła dziewczyna kiedy znaleźli się pod jej dosyć dużym dwupiętrowym domem z białej cegły.
Kiedy Max zaparkował chciała wysiąść.-Zaczekaj!-odezwał się i błyskawicznie wyszedł z samochodu by potem otworzyć zdziwionej Melissie drzwi.
-Dzięki.-odparła kiedy stali przed podjazdem.-Za odholowanie i w ogóle.
-Nie nie dziękuj.To trochę i moja wina bo nie potrzebnie cię zagadywałem...
-Nie Max nie o to chodzi.-przerwała mu.-Po prostu się zagapiłam i tak trochę głupio wyszło.Przepraszam jeszcze ,że tak na ciebie naskoczyłam i krzyczałam.
-Na twoim miejscu zachowałbym się tak samo a może i nawet gorzej..Rozumiem , poniosło cię trochę.
-No tak trochę.-stali na przeciwko siebie rozmawiając.Atmosfera nie była teraz wcale napięta na pewno nie tak bardzo kiedy odjeżdżali z stacji paliw. Max widział ,że Melissa zachowuj się teraz nieco inaczej jak by kompletnie przestało obchodzić już ją jej niezdatne do użytku auto.Tym czasem ona miała wyrzuty sumienia.Kiedy dowiedziała się z kim rozmawia wyraźnie zmieniła swoje wyniosłe do tąd zachowanie ,głowiła się ciągle ,czy aby nie mogłaby jakoś naprawić błędu brata i zwrócić Maxowi jego własność.Na pewno nie mogła by tak po prostu powiedzieć mu o tym wręczając do ręki portfel.Taka opcja nie wchodziła w grę ,dużo lepsze było by przypadkowe podłożenie.
-Słuchaj Melisso ,a może w ramach pewnej rekompensaty ...może..zapraszam na kawę.Masz jutro czas?
Blondynkę po raz kolejny ogarnęło dziwienie.Pomyślała ,że była by to okazja do zwrócenia potfela ,ale z drugiej strony nie wiedziała czy jest gotowa na nową znajomość.Chociaż jedno spotkanie i jedna mała czarna kawa jeszcze chyba nikomu nie zaszkodziły.
-W sumie to.. niech będzie.-wysiliła się na uśmiech.-Jutro o 15?
-Wspaniale ,przyjadę.Nie wykręcisz się wiem gdzie mieszkasz!
-Zawsze można się przeprowadzić.
-A no można ,ale nie wydaje mi się żebyś skorzystała z takiej opcji.
-Jutro o 15 zobaczysz.-odparła na co rozmówca lekko wywrócił oczami uśmiechając się.
-To na razie.
Kiedy Max wrócił do swojego mercedesa przy okazji odmocowując linkę łączącą go z Chevroletem Melissa uświadomił sobie ,że stoi teraz na podjeździe trzymając swoją torebkę i się uśmiecha.Sama nie wiedziała jak to się stało skoro jeszcze nie tak dawno była gotowa gołymi rękami wymordować pół Londynu.Była teraz zdumiona swoim zachowaniem i sytuacją jaka miała przed chwilą miejsce.Kiedy Mercedes Maxa odjechał skierowała się na schody i weszła do swojego domu.W salonie w holu świeciły się podłużne żyrandole jednak domownicy jak by pochowali się przed nią.Niedbale rzuciła swoją torebką w kąt i udała się do salonu ,który wyglądał jak istne pobojowisko.Dwa kartony po pizzy leżały całe rozwalone obok kanapy ,do tego ławę zdobiły puste puszki do napojach ,a bordowy koc i poduszki był zwalone na fotel obok.Kiedy stwierdziła ,że w kartonach nie ma ani ćwierć kawałka pizzy poszła do kuchni i wyjęła z lodówki jogurt.Po czym samotnie usiadła na krześle barowym.Kiedy skończyła posiłek udała się na piętro poszukać domowników.Przerzechodząc obok uchylonych drzwi pokoju siostry usłyszała rozmowę.
-Jade to nie jest wcale takie łatwe.-mówił młodszy Clarke.
-Matko!Nie denerwuj mnie!-usłyszała zdenerwowany ton Jade.-To właśnie jest bardzo łatwe tylko trzeba myśleć ,ale ty jak zwykle dostałeś zaniku tej czynności.
-Sądzisz ,że powonieniem ją przeprosić? Chyba jeszcze bardziej ją to wkurzy ,sama wiesz jaka ona jest...
-Brandy , proszę cię nie chce aby znowu były między nami wszystkimi spięcia.-Jade dla odmiany mówiła teraz aksamitnym i spokojnym głosem.-I tak Melissa ciągle kłóci się z Devem.
-Wiem.A nie uważasz ,że to ona powinna przystopować,Nie irytuje cię to?
-Od zawsze między nimi były zgrzyty i ja od zawsze próbowałam je jakoś załagodzić ,ale oni oboje już widocznie tak mają.
-Jest wściekła ,teraz dzieją się z nią dziwne rzeczy.Przecież kiedyś była zupełnie inna...
-Myślę ,że Mel znowu się załamuje.Wydaje mi się ,że już nie chce pracować dla Fishera i reszty.
-Dziwie się jej! Ma teraz wszystko ,pieniądze warsztat ,nam zaczyna się układać...
-Gdyby mama żyła ,a ojciec...
-Gdyby mama żyła ,a ojciec by się zmienił nie doszło by do tego.Dalej mieszkalibyśmy w Northampton , Jade.
-Sam widzisz.-westchnęła.-Melissa pewnie zaraz wróci więc przygotuj jakieś ładne przeprosiny ,ja już idę spać.-Jade wysłała bratu pocieszające spojrzenie po czy udała się w stronę drzwi ,a kiedy pociągła za klamkę zobaczyła zdezorientowaną Melisse.
-Co ty..?
-Przechodziłam i ..-zaczęła się tłumaczyć ,ale i tak nie było sensu więc walnęła prosto z mostu.-podsłuchiwałam waszą rozmowę.
-Zawsze byłaś zaskakująco szczera.-prychnęła.
-Jade ,o czym z nim rozmawiałaś?
-Przecież podsłuchiwałaś więc wiesz.-dziewczyna rzuciła niemal arogancko i wyminęła siostrę-A tak w ogóle to gdzie ty się włóczyłaś ,martwiliśmy się.
-Nie potrzebnie.
-Co tu się dzieję?-w drzwiach pojawił się zaskoczony Brandon.
-Nic ,rozmawiamy.-oznajmiła blondynka.
-A właśnie ,zostawiam was samych.-rzuciła Jade po czym wykonała obrót na pięcie i znikła za drzwiami do łazienki. Melissa spojrzała na brata wzrokiem żądającym wyjaśnień.
-I tak wiesz ,że to ja...to znaczy ja to ukradłem.
-Iii wobec tego?
-Przepraszam ,że to zrobiłem i przez to się kłóciliśmy.
Dziewczyna ciężko westchnęła.-Nigdy cię tego nie uczyłam ,chciałam Was trzymać z dala od tego świata.To ,że tak potoczyło się moje życie nie znaczyło że chce was w to wciągać.Nie chciałam was narażać ,ale kiedy Jade związała się z Devinem i on miał z Wami takie dobre relacje...-załamywał się jej głos ,ale nie płakała. Odczuwała teraz tylko i wyłącznie rozczarowanie i żal.-Z doświadczenia wiem ,że handlarz bronią to niezbyt dobry materiał na przyjaciela.
-Nie rozumiem dlaczego znowu wszystko zwalasz na niego ,może i..
-Brandon.. skończy my już bo nie mam ochoty znowu się kłócić.
-Ja też.-burknął.
-Oddaj portfel i będziemy kwita.-powiedziała po czym brat posłusznie wrócił do pokoju i po chwili wyłonił się z za drzwi z ciemnym przedmiotem w ręce.
-Jest cały?-spytała kiedy go jej wręczał.
-Wydaliśmy 50 funtów na pizze ,ale po za tym jest cały.
Melissa lekko westchnęła.-A teraz spadaj spać złodzieju.
-Nie ma sprawy gangsterze.-wymienili uśmiechy ,a potem każde z nich zniknęło w swoich pokojach.
-------------------------------------------------------------
Joł joł ;)
Nie komentuje tego nawet.
Przepraszam ,że długo nie było ale nie miałam weny ,(czuje się taka przez to jakaś wyczerpana.) i szkoła.
Taaa -,- teraz kompletnie nie mam czasu ani ochoty na nic.Nie wiem dlaczego. ;< przynajmniej odpocznę i odstresuje się w długi weekend.Obym miała wenę to napiszę parę rozdziałów do przodu.Szczerze wam powiem ,że pisze na bieżąco rozdziały i lepiej sie czuje jak mam już coś do przodu napisane bo potem wychodzą takie dziadostwa. No ,ale nic.
Mam nadzieję ,że przynajmniej moi czytelnicy nie odczuwają jesiennego doła ;) Dlatego właśnie buziakuje was mocno Miśki! ^^ Spadam i zdradzę ,że kolejny będzie w piątek ;)
poniedziałek, 21 października 2013
Rozdział 2
-Co niby?! -Devin był wyraźnie oburzony i czerwony od złości.-Melissa do cholery dlaczego tak krzyczysz?
-Powiedziałam Ci coś!-warknęła posyłając mu wrogie spojrzenie w stronę drzwi na co on otworzył usta i zmarszczył brwi.
-Właśnie ,ja też nie rozumiem z czego robisz z tego taką aferę!-odezwał się brat wściekłej blondynki jednak ta go zlekceważyła.
-Albo nie zostań.-powiedziała wyraźnie zniżając ton jak by nagle jej negatywne emocje opadły.-Jak się domyślam to pewnie twoja wina.Poznajesz?-rzuciła Devinowi przed nos znaleziony portfel.
-A dlaczego niby miałbym?-jego zdziwienie było równie duże jak Brandona kiedy go o to zapytała. Próbowała teraz rozgryźć który z nich kłamie.
-Nie udawajcie głupszych niż jesteście!Dobrze wiem ,że to sprawka któregoś z was.Niech zgadnę!Chciałeś nauczyć go jak prawidłowo okradać ludzi.-powiedziała wyraźnie z naciskiem na "prawidłowo".
-Jak prawidłowo?-oburzył się.-To ja myślę że ty dobrze wiesz Melisso.-Brunet miał teraz zupełnie inną minę.Wyraz niedowierzania zastąpił chytry uśmiech jak by sprawiało mu satysfakcję ,że kolejny raz udało mu się jej dopiec.
-Nie zmieniaj tematu ,dobrze!?-w dziewczynie aż się zagotowało.-Wszyscy wiemy ,że ty nie jesteś lepszy poza tym nie zamierzam mówić o tych sprawach przy nim.-mówiła niemal przez zaciśnięte zęby.Była gotowa wybiec z pomieszczenia i się rozpłakać albo po prostu wyładować całe napięcie rzucając talerzami o podłogę.
-Mam imię.-burknął niezadowolony młodszy Clarke.
Dziewczyna spojrzała na niego lekceważąco .-Miałam nadzieję że chociaż ty w tej piepszonej rodzinie będziesz normalny ,ale jak widać się myliłam.-spojrzała znacząco na Devina.
Poniekąd to właśnie on wciągnął ją w przestępczy świat .Doskonale pamiętała ich spotkanie kiedy trafiła do więzienia."Kumple z celi"-pomyślała z pogardą obdarzając go spojrzeniem. Wtedy złapali ją za kradzież motocyklu , a jego za napaść na policjanta i rabunek. Oboje wyszli za kaucją.Tylko ,że za jej kaucje zapłacił również wybawca Devina. Miała za to wyświadczyć im małą przysługę.Potem zdarzenia toczył się tak że wylądowała w gangu Fishera.
-Dobrze wiesz że tak musi być.Nie cofniesz czasu i nie odwrócisz swoich wyborów...
-Zamknij się.-rzuciła cicho prawie walcząc ze łzami.To był kolejny raz kiedy żałowała.- Róbcie co chcecie. Skoro wy macie mnie głęboko w dupie to ja was też. Myślałam że jesteś mądrzejszy..-zwróciła się do brata i wyszła z pokoju ostentacyjnie trzaskając drzwiami. Przyśpieszyła kroku i skierowała się do garderoby obok jej pokoju.To było jej ulubione miejsce -szczególnie w takich sytuacjach jak ta.Z impetem wpadła do pomieszczenia , przekręciła smukły złoty kluczyk w drzwiach i osunęła się o ścianę tak ,że kucała teraz na podłodze .Nie walczyła już z łzami ,tylko pozwoliła im płynąć mocząc policzki.
To moja wina -powtarzała setny raz -to wszystko moja wina.Takie sytuacje są nie nieuniknione .Jak Brandon ,czy Jade mają się normalnie zachowywać skoro widzą co robi ich siostra.Ich starsza siostra ,która powinna dawać im przykład w jakiś sposób zasypywać zmarłą matkę... A tym czasem ja stoczyłam się na samo dno dna. Z biegiem lat zmądrzałam i zrozumiałam swoje błędy ,ale jest już za późno by je naprawić. Nie można tak po prostu się od tego odciąć. Zapomnienie tego wszystkiego ,tych wszystkich akcji i rzeczy które kiedyś robiłam było by łatwiejsze niż wydostanie się z gangu. I jeszcze on ..piepszony dupek ,który za każdym razem mi to wszystko wytyka ,przypomina jaka to ja jestem zła ,a tym czasem on ma dużo więcej grzechów na sumieniu i jeszcze Jade...
Ktoś przekręcił na marne klamkę drzwi potem nastąpiło ciche pukanie.-Melissa?-zapytała z niepokojem siostra ,o której właśnie myślała zapłakana blondynka. Sama nie wiedziała ,czy odpowiedzieć ,czy udawać że jej tu nie ma. Oba rozwiązania i tak były bez sensu. Nie miała ochoty w tej chwili widzieć nikogo ani nawet całkiem nie winnej tej sytuacji Jade. Nie chciała nikomu pokazywać się w takim stanie dlatego zawsze ze swoimi problemami uciekała w ustronny kąt ,wolała zostać sama ze sobą i nawet siostrze nie zwierzała się zbyt często.Wydawało jej się ,że i tak jej nie rozumiała.
-Melissa wiem ,że tam jesteś.Chciałam tylko porozmawiać.Proszę , otwórz.
-Stoisz tu bez sensu.-odezwała się starając jak najbardziej ukryć drżący głos.
Melissa nagle zapragnęła wyjść z pomierzenia .Najzwyczajniej w świecie się przewietrzyć a nie ciągle zamykać. Rozejrzała się po garderobie i powoli wstała.Na ścianie na przeciwko zobaczyła swoje odbicie w lustrze ,które jeszcze bardziej ją podminowało.Splątane włosy okalały bladą twarz ,oczy były przekrwione lekko podkrążone i nie miłosiernie piekły.Smugi po tuszu do rzęs były widoczne na policzkach.Podniosła z kąta jedną z niewypranych bluzek i wytarła nią twarz.Włosy związała gumką ,którą zawsze nosiła jako bransoletkę. Wymieniła ubranie na nieco wyjściowsze i podeszła do drzwi.Wzięła kilka głębokich wdechów i przekręciła kluczyk w zamku.Ostrożnie tak aby nie oznajmić wszystkim domownikom ,że wyszła ze swojego "ukrycia" otworzyła drzwi.Rozejrzała się badawczo po pustym korytarzu ,ale na szczęście nikogo tam nie było.Nawet drzwi do pokoju Brandona ,którymi trzasnęła dziś dobrych kilka razy były szczelnie zamknięte. Skierowała się do schodów i szybko lecz bezszelestnie zbiegłą po nich na parter. Nie zastanawiając się ani chwili sięgnęła na komodę w korytarzu i zabrała z niej kluczyki do swojego chevroleta.Potem migiem opuściła dom.W garażu już na przejażdżkę czekał na nią dobrze znany gruchot.Pogoda podobnie jak rankiem była słoneczna.Idealny maj -pomyślała gdy spojrzała w błękitne niebo bez ani jednej chmurki. Nawet powietrze wydawało się czystsze a nie jak zwykle pełne spalin i smogu .Melissa siadła za kółkiem swojego pojazdu i postanowiła tak po prostu odcinając się od problemów i nieporozumień zrobić sobie małą objazdową wycieczkę.Wrócę późno -niech choć raz się pomartwią ,pomyślała.
Wyjechała ze swojej posesji i obrała banalny kurs -"przed siebie". Jechała nie jak zwykle szybko i chaotycznie ale spokojnie i powoli badając okolicę. Widziała ludzi z sąsiedztwa ,których prawie nie znała choć mieszkała tu już równe 3 lata. Zadbane ogródki obok domów raziły zielenią i kolorami podłużnych grządek.Ta dzielnica wyglądała raczej jak z amerykańskich filmów familijnych niż z typowego Londyńskiego kanonu. Chyba tylko starsze ceglane budynki świadczyły o tym że jednak jest to Anglia .Melissa omijając znajomą ulicę dodała gazu i ruszyła przed siebie.Po niecałej godzinie przejażdżki silnik wyraźnie zwolnił a wskaźnik pokazywał wyczerpujące zapasy benzyny. A więc rutynowa wizyta na stacji paliw ,pomyślała. Dziewczyna podjechała swoim granatowym samochodem pod stałe miejsce ,w którym zazwyczaj zapełniała do pełna bak swojego ukochanego pojazdu. Nie miało zbytniego znaczenia ,czy jest środek tygodnia ,czy też weekend pod banko metrami zawsze stał szereg aut.Po kilkunastu minutach czekania nadeszła i kolej Melissy.Wysiadła z pojazdu stukając obcasami o beton ,Od razu poczuła przyjemy zapach benzyny i spalin ,a przede wszystkim warkot obiegający z samochodu za nią. Nowiutki czarny Mercedes aż lśnił.Wyglądał jak by wyjechał prosto z salony.Oczy Melissy rozbłysły na ten widok.Przez chwilę stała wpatrzona w smukłą maskę.
-Impala ,takie auta to rzadkość podobnie jak tak urocze właścicielki.
-Słucham?-wybełkotała zaskoczona.Dopiero po chwili dotarło do niej ,że młody mężczyzna obdarował ją komplementem i to dosyć błyskotliwym.-A tak ,rzadkie i wyjątkowe ,dziękuje.-rzuciła nieco zdezorientowana i zakłopotana przejeżdżając wzrokiem po rozmówcy ,który teraz stał oparty plecami o drzwi pojazdu drugą ręką sięgając po benzynę.
-Twoje cacko też robi wrażenie.-wysiliła się na uśmiech co nieznajomy odwzajemnił.
Melissa postanowiła zakończyć konwersację i zająć się napełnianiem baku. Otworzyła okrągły wlot i nieco rozkojarzona sięgnęła do dystrybutora.
-Może pani pomóc?-znowu wtrącił się co z miejsca zirytowało blondynkę. Taa szefowa warsztatu samochodowego nie potrafi niby napełnić baku?!To pytanie kompletnie wytrąciło ją z równowagi.
-Pewnie pan się zdziwi ,ale nie trzeba.-rzuciła niemal opryskliwie w jego stronę po czym znowu ogarnął ją gniew. Nagle zorientowała się ,że pomyliła dystrybutory i zamiast benzyną napełniła silnik ropą. Doskonale wiedziała ,że samochód nie pojedzie już na ropie co gorsza może ona doszczętnie zniszczyć silnik. Melissa stała nieruchomo i czuła ,że robi się cała czerwona z gniewu ,wydawało jej się że temperatura powietrza nagle podskoczyła do 40C.
-Coś nie tak?-zapytał nieznajomy marszcząc lekko brwi.
-Tylko nie to! Zniszczyłam cały silnik.-warknęła wręcz.Mężczyzna podszedł bliżej i popatrzył na jej wściekłą minę.-Przez ciebie pomyliłam dystrybutory!-wytknęła ,ale już nieco ciszej ,aby nie robić scen.
Oskarżony otworzył z zaskoczenia usta ,chciał coś powiedzieć ,ale chwilę się zawahał.-Przeze mnie?
-Tak.-Melissa nie wiedząc kompletnie co ma teraz zrobić założyła ręce na biodra.
-Pytałem przecież ,czy Ci pomóc.-bronił się.-Może da się jakoś to naprawić?-drążył.
-Będę skakać z radości jeśli ruszy.-parsknęła po czym szarpnęła wściekle drzwi.Z nadzieją przekręciła kluczy w stacyjce.Silnik wydał z siebie energiczny warkot ,ale tylko po to aby potem leniwie sapnąć i zamruczeć.
-Widzę jednak ,że nie skacze pani z radości.-zauważył.
-Co za trafna obserwacja ,doprawdy jest pan nie zwykle spostrzegawczy.-mówiła arogancko na co on się tylko z uśmiechnął z cieniem satysfakcji jak by przyjechał tu tylko po to ,aby ją zdenerwować ,pomyślała.
-W takim razie może gdzieś panią podwiesić? Podwiezieniem jakoś zrekompensować ten wypadek.-zaakcentował znacząco ostatnie słowo.
-Wypadek.-prychnęła. Z Melissy nie schodziła wściekłość wręcz przeciwnie z kolejnymi minutami buzowała w niej jeszcze bardziej. Nie miała teraz pojęcia jak dostanie się do domu. Przez myśl przyszedł jej pomysł ,aby przyjąć propozycję przy okazji odholowując niezdatne do użytku auto.-Dobrze ,skoro pan chce ,a raczej narzuca się to proszę.
-Czyli gdzie panią dostarczyć?-rozmówca uśmiechnął się wręcz łobuzersko.
-Najpierw to trzeba ten złom odholować.
-Och już dobrze niech się tak pani nie złości.-podszedł bliżej spoglądając na zderzaki.
-----------------------------------------------------------------
Witam ziomeczki!
Dziś krótko i na temat.Powracam z takim rozdziałem ;) Mam tylko nadzieję że się podoba i czytacie a skoro się w miarę podoba i skoro czytacie to może też zostawicie komentarz jakiś ;) było by miło i wiedziałabym że mam czytelników.
A teraz już spadam bo siedzę na moim spsutym laptopku od 4 godziny a lekcje się same nie odrobią ,tak że ściskam i zapraszam na następny już nie długo! ;*
-Powiedziałam Ci coś!-warknęła posyłając mu wrogie spojrzenie w stronę drzwi na co on otworzył usta i zmarszczył brwi.
-Właśnie ,ja też nie rozumiem z czego robisz z tego taką aferę!-odezwał się brat wściekłej blondynki jednak ta go zlekceważyła.
-Albo nie zostań.-powiedziała wyraźnie zniżając ton jak by nagle jej negatywne emocje opadły.-Jak się domyślam to pewnie twoja wina.Poznajesz?-rzuciła Devinowi przed nos znaleziony portfel.
-A dlaczego niby miałbym?-jego zdziwienie było równie duże jak Brandona kiedy go o to zapytała. Próbowała teraz rozgryźć który z nich kłamie.
-Nie udawajcie głupszych niż jesteście!Dobrze wiem ,że to sprawka któregoś z was.Niech zgadnę!Chciałeś nauczyć go jak prawidłowo okradać ludzi.-powiedziała wyraźnie z naciskiem na "prawidłowo".
-Jak prawidłowo?-oburzył się.-To ja myślę że ty dobrze wiesz Melisso.-Brunet miał teraz zupełnie inną minę.Wyraz niedowierzania zastąpił chytry uśmiech jak by sprawiało mu satysfakcję ,że kolejny raz udało mu się jej dopiec.
-Nie zmieniaj tematu ,dobrze!?-w dziewczynie aż się zagotowało.-Wszyscy wiemy ,że ty nie jesteś lepszy poza tym nie zamierzam mówić o tych sprawach przy nim.-mówiła niemal przez zaciśnięte zęby.Była gotowa wybiec z pomieszczenia i się rozpłakać albo po prostu wyładować całe napięcie rzucając talerzami o podłogę.
-Mam imię.-burknął niezadowolony młodszy Clarke.
Dziewczyna spojrzała na niego lekceważąco .-Miałam nadzieję że chociaż ty w tej piepszonej rodzinie będziesz normalny ,ale jak widać się myliłam.-spojrzała znacząco na Devina.
Poniekąd to właśnie on wciągnął ją w przestępczy świat .Doskonale pamiętała ich spotkanie kiedy trafiła do więzienia."Kumple z celi"-pomyślała z pogardą obdarzając go spojrzeniem. Wtedy złapali ją za kradzież motocyklu , a jego za napaść na policjanta i rabunek. Oboje wyszli za kaucją.Tylko ,że za jej kaucje zapłacił również wybawca Devina. Miała za to wyświadczyć im małą przysługę.Potem zdarzenia toczył się tak że wylądowała w gangu Fishera.
-Dobrze wiesz że tak musi być.Nie cofniesz czasu i nie odwrócisz swoich wyborów...
-Zamknij się.-rzuciła cicho prawie walcząc ze łzami.To był kolejny raz kiedy żałowała.- Róbcie co chcecie. Skoro wy macie mnie głęboko w dupie to ja was też. Myślałam że jesteś mądrzejszy..-zwróciła się do brata i wyszła z pokoju ostentacyjnie trzaskając drzwiami. Przyśpieszyła kroku i skierowała się do garderoby obok jej pokoju.To było jej ulubione miejsce -szczególnie w takich sytuacjach jak ta.Z impetem wpadła do pomieszczenia , przekręciła smukły złoty kluczyk w drzwiach i osunęła się o ścianę tak ,że kucała teraz na podłodze .Nie walczyła już z łzami ,tylko pozwoliła im płynąć mocząc policzki.
To moja wina -powtarzała setny raz -to wszystko moja wina.Takie sytuacje są nie nieuniknione .Jak Brandon ,czy Jade mają się normalnie zachowywać skoro widzą co robi ich siostra.Ich starsza siostra ,która powinna dawać im przykład w jakiś sposób zasypywać zmarłą matkę... A tym czasem ja stoczyłam się na samo dno dna. Z biegiem lat zmądrzałam i zrozumiałam swoje błędy ,ale jest już za późno by je naprawić. Nie można tak po prostu się od tego odciąć. Zapomnienie tego wszystkiego ,tych wszystkich akcji i rzeczy które kiedyś robiłam było by łatwiejsze niż wydostanie się z gangu. I jeszcze on ..piepszony dupek ,który za każdym razem mi to wszystko wytyka ,przypomina jaka to ja jestem zła ,a tym czasem on ma dużo więcej grzechów na sumieniu i jeszcze Jade...
Ktoś przekręcił na marne klamkę drzwi potem nastąpiło ciche pukanie.-Melissa?-zapytała z niepokojem siostra ,o której właśnie myślała zapłakana blondynka. Sama nie wiedziała ,czy odpowiedzieć ,czy udawać że jej tu nie ma. Oba rozwiązania i tak były bez sensu. Nie miała ochoty w tej chwili widzieć nikogo ani nawet całkiem nie winnej tej sytuacji Jade. Nie chciała nikomu pokazywać się w takim stanie dlatego zawsze ze swoimi problemami uciekała w ustronny kąt ,wolała zostać sama ze sobą i nawet siostrze nie zwierzała się zbyt często.Wydawało jej się ,że i tak jej nie rozumiała.
-Melissa wiem ,że tam jesteś.Chciałam tylko porozmawiać.Proszę , otwórz.
-Stoisz tu bez sensu.-odezwała się starając jak najbardziej ukryć drżący głos.
Melissa nagle zapragnęła wyjść z pomierzenia .Najzwyczajniej w świecie się przewietrzyć a nie ciągle zamykać. Rozejrzała się po garderobie i powoli wstała.Na ścianie na przeciwko zobaczyła swoje odbicie w lustrze ,które jeszcze bardziej ją podminowało.Splątane włosy okalały bladą twarz ,oczy były przekrwione lekko podkrążone i nie miłosiernie piekły.Smugi po tuszu do rzęs były widoczne na policzkach.Podniosła z kąta jedną z niewypranych bluzek i wytarła nią twarz.Włosy związała gumką ,którą zawsze nosiła jako bransoletkę. Wymieniła ubranie na nieco wyjściowsze i podeszła do drzwi.Wzięła kilka głębokich wdechów i przekręciła kluczyk w zamku.Ostrożnie tak aby nie oznajmić wszystkim domownikom ,że wyszła ze swojego "ukrycia" otworzyła drzwi.Rozejrzała się badawczo po pustym korytarzu ,ale na szczęście nikogo tam nie było.Nawet drzwi do pokoju Brandona ,którymi trzasnęła dziś dobrych kilka razy były szczelnie zamknięte. Skierowała się do schodów i szybko lecz bezszelestnie zbiegłą po nich na parter. Nie zastanawiając się ani chwili sięgnęła na komodę w korytarzu i zabrała z niej kluczyki do swojego chevroleta.Potem migiem opuściła dom.W garażu już na przejażdżkę czekał na nią dobrze znany gruchot.Pogoda podobnie jak rankiem była słoneczna.Idealny maj -pomyślała gdy spojrzała w błękitne niebo bez ani jednej chmurki. Nawet powietrze wydawało się czystsze a nie jak zwykle pełne spalin i smogu .Melissa siadła za kółkiem swojego pojazdu i postanowiła tak po prostu odcinając się od problemów i nieporozumień zrobić sobie małą objazdową wycieczkę.Wrócę późno -niech choć raz się pomartwią ,pomyślała.
Wyjechała ze swojej posesji i obrała banalny kurs -"przed siebie". Jechała nie jak zwykle szybko i chaotycznie ale spokojnie i powoli badając okolicę. Widziała ludzi z sąsiedztwa ,których prawie nie znała choć mieszkała tu już równe 3 lata. Zadbane ogródki obok domów raziły zielenią i kolorami podłużnych grządek.Ta dzielnica wyglądała raczej jak z amerykańskich filmów familijnych niż z typowego Londyńskiego kanonu. Chyba tylko starsze ceglane budynki świadczyły o tym że jednak jest to Anglia .Melissa omijając znajomą ulicę dodała gazu i ruszyła przed siebie.Po niecałej godzinie przejażdżki silnik wyraźnie zwolnił a wskaźnik pokazywał wyczerpujące zapasy benzyny. A więc rutynowa wizyta na stacji paliw ,pomyślała. Dziewczyna podjechała swoim granatowym samochodem pod stałe miejsce ,w którym zazwyczaj zapełniała do pełna bak swojego ukochanego pojazdu. Nie miało zbytniego znaczenia ,czy jest środek tygodnia ,czy też weekend pod banko metrami zawsze stał szereg aut.Po kilkunastu minutach czekania nadeszła i kolej Melissy.Wysiadła z pojazdu stukając obcasami o beton ,Od razu poczuła przyjemy zapach benzyny i spalin ,a przede wszystkim warkot obiegający z samochodu za nią. Nowiutki czarny Mercedes aż lśnił.Wyglądał jak by wyjechał prosto z salony.Oczy Melissy rozbłysły na ten widok.Przez chwilę stała wpatrzona w smukłą maskę.
-Impala ,takie auta to rzadkość podobnie jak tak urocze właścicielki.
-Słucham?-wybełkotała zaskoczona.Dopiero po chwili dotarło do niej ,że młody mężczyzna obdarował ją komplementem i to dosyć błyskotliwym.-A tak ,rzadkie i wyjątkowe ,dziękuje.-rzuciła nieco zdezorientowana i zakłopotana przejeżdżając wzrokiem po rozmówcy ,który teraz stał oparty plecami o drzwi pojazdu drugą ręką sięgając po benzynę.
-Twoje cacko też robi wrażenie.-wysiliła się na uśmiech co nieznajomy odwzajemnił.
Melissa postanowiła zakończyć konwersację i zająć się napełnianiem baku. Otworzyła okrągły wlot i nieco rozkojarzona sięgnęła do dystrybutora.
-Może pani pomóc?-znowu wtrącił się co z miejsca zirytowało blondynkę. Taa szefowa warsztatu samochodowego nie potrafi niby napełnić baku?!To pytanie kompletnie wytrąciło ją z równowagi.
-Pewnie pan się zdziwi ,ale nie trzeba.-rzuciła niemal opryskliwie w jego stronę po czym znowu ogarnął ją gniew. Nagle zorientowała się ,że pomyliła dystrybutory i zamiast benzyną napełniła silnik ropą. Doskonale wiedziała ,że samochód nie pojedzie już na ropie co gorsza może ona doszczętnie zniszczyć silnik. Melissa stała nieruchomo i czuła ,że robi się cała czerwona z gniewu ,wydawało jej się że temperatura powietrza nagle podskoczyła do 40C.
-Coś nie tak?-zapytał nieznajomy marszcząc lekko brwi.
-Tylko nie to! Zniszczyłam cały silnik.-warknęła wręcz.Mężczyzna podszedł bliżej i popatrzył na jej wściekłą minę.-Przez ciebie pomyliłam dystrybutory!-wytknęła ,ale już nieco ciszej ,aby nie robić scen.
Oskarżony otworzył z zaskoczenia usta ,chciał coś powiedzieć ,ale chwilę się zawahał.-Przeze mnie?
-Tak.-Melissa nie wiedząc kompletnie co ma teraz zrobić założyła ręce na biodra.
-Pytałem przecież ,czy Ci pomóc.-bronił się.-Może da się jakoś to naprawić?-drążył.
-Będę skakać z radości jeśli ruszy.-parsknęła po czym szarpnęła wściekle drzwi.Z nadzieją przekręciła kluczy w stacyjce.Silnik wydał z siebie energiczny warkot ,ale tylko po to aby potem leniwie sapnąć i zamruczeć.
-Widzę jednak ,że nie skacze pani z radości.-zauważył.
-Co za trafna obserwacja ,doprawdy jest pan nie zwykle spostrzegawczy.-mówiła arogancko na co on się tylko z uśmiechnął z cieniem satysfakcji jak by przyjechał tu tylko po to ,aby ją zdenerwować ,pomyślała.
-W takim razie może gdzieś panią podwiesić? Podwiezieniem jakoś zrekompensować ten wypadek.-zaakcentował znacząco ostatnie słowo.
-Wypadek.-prychnęła. Z Melissy nie schodziła wściekłość wręcz przeciwnie z kolejnymi minutami buzowała w niej jeszcze bardziej. Nie miała teraz pojęcia jak dostanie się do domu. Przez myśl przyszedł jej pomysł ,aby przyjąć propozycję przy okazji odholowując niezdatne do użytku auto.-Dobrze ,skoro pan chce ,a raczej narzuca się to proszę.
-Czyli gdzie panią dostarczyć?-rozmówca uśmiechnął się wręcz łobuzersko.
-Najpierw to trzeba ten złom odholować.
-Och już dobrze niech się tak pani nie złości.-podszedł bliżej spoglądając na zderzaki.
-----------------------------------------------------------------
Witam ziomeczki!
Dziś krótko i na temat.Powracam z takim rozdziałem ;) Mam tylko nadzieję że się podoba i czytacie a skoro się w miarę podoba i skoro czytacie to może też zostawicie komentarz jakiś ;) było by miło i wiedziałabym że mam czytelników.
A teraz już spadam bo siedzę na moim spsutym laptopku od 4 godziny a lekcje się same nie odrobią ,tak że ściskam i zapraszam na następny już nie długo! ;*
piątek, 18 października 2013
Rozdział 1
Ten dzień miał być tylko dla niej.Melissa cieszyła się wolnym piątkiem ,który miała spędzić leniuchując w domu.Rankiem obudziła się dość wcześnie.Promienie słońca ,które przebijały się przez okno do jej sypialni informowały że dziś pogoda w Londynie jest wyjątkowo udana.Kiedy Melissa odsłoniła śnieżnobiałe zasłony ciepło wlało się do jej czterech ścian.Widok z okna był zwyczajny jak na stolicę przystało ,ale jej wyjątkowo się podobał.W majowy poranek nawet ludzie spieszący się wszędzie na ulicach miasta wyglądali jakoś inaczej.Melissa otworzyła balkonowe drzwi i zaczerpnęła smogowego powietrza by potem wrócić do swoich porannych czynności.Nie miała ochoty dziś się stroić więc wybrała dosyć luźne ubrania. Następnie czekała ją poranna toaleta i jak zwykle ciepła aromatyczna kawa z ekspresu.Tuż po śniadaniu zajęła wygodne miejsce na kanapie w salonie i postanowiła cały dzień wlepiać wzrok w telewizor.Przygotowała się na chwilę odpoczynku po męczącym tygodniu i zawalonym weekendzie w warsztacie jednak te chwilę przerwał jej dźwięk dzwoniącego telefonu.Zrezygnowana blondynka pobiegła na piętro do swojej sypialni z skąd dobiegał odgłos.
-Tak?-zaczęła.
-Melissa słuchaj..-w słuchawce odezwał się znajomy głos Tonego ,który jako jedyny jej zaufany pracownik potrafił jakoś ogarnąć warsztat.
-Nie błagam nie mów mi tylko ,że potrzebujecie mnie tam od zaraz.-mówiła poirytowana.-Nigdzie się nie ruszam.
-Mel chciałbym aby tak było ,ale naprawdę jesteś nam potrzebna. Te piepszone zderzaki nie dotarły i zdaje mi się ,że chyba podpadłaś dostawcy bo reszta części do Landrowera też zaginęła.
-Nieeee.-mruknęła siadając na komodzie i podpierając głowę rękoma.
-Taaaak.- przy wtórował jej z ironią mężczyzna.-Na dodatek stażysta..
-Wiedziałam ,że nic z tego nie będzie.-przerwała mu raptownie.-Jak zwykle zawsze wychodzi tak samo.
-Jak widać jesteś nie zastąpiona i nie zbędna.
-Taaa i to mnie dobija ,a raczej wy.-wytknęła.-Dobra będę nie długo.-odparła i rozłączyła się.
Dzień zapowiadał się wspaniale jednak na samą myśl ,że znów będzie musiała załatwiać milion spraw na sekundę odechciało jej się gdzie kolwiek wychodzić. Z niechęcią udała się do garderoby i z ogromnej szafy wygrzebała odpowiedni stój do pracy ,spakowała do torebki potrzebne rzeczy i pognała do garażu po swojego czerwonego chevroleta. Jak zwykle z piskiem opon wyjechała z podjazdu i z jej ulubioną prędkością pokonała resztę drogi do "The Repairs".
-Cześć wszystkim!-rzuciła wchodząc na parking.Widziała już z daleka otwarte pomieszczenie gdzie Tony i Harry majstrowali przy podstarzałym Volkswagenie. Na jej widok mężczyźni oderwali oczy od otwartej maski samochodu .
-Cześć dobrze ,że tak szybko jesteś!-podszedł do niej 30-latek wycierając do flanelowej koszuli ręce ubrudzone smarem.-Na dzisiaj miał być gotowy -wskazał na pojazd ,który naprawiali.-ale nie mamy części.
-Załatwię to.-kiwnęła głową.-Jak coś to jestem w biurze.
Jak powiedziała tak zrobiła i po chwili Melissa zasiadła w wygodnym skórzanym fotelu w nie wielkim pomieszczeniu o wyblakłych błękitnych ścianach ,z bałaganem i stertą przeróżnych rzeczy.Wyciągnęła z torebki papierosa i zapaliła.O wiele lepiej czuła sięz nikotyną w ustach kiedy musiała ślęczeć nad papierami.Dlatego pewnie pomieszczenie zazwyczaj było przesiąknięte dymem.W między czasie wykonała kilka telefonów nie obywając się bez kłótni i sprzeczek z rozmówcami.Zawsze lubiła mieć wszystko jasne i muc polegać na kimś.Słabe nerwy był chyba najczulszym punktem blondynki.Z wypełniania faktur wyrwał ją znuw dzwoniący telefon.Tym razem to Jade chciała poinformować ją ,że przyjadą odebrać swojego Cadillaca.Po jakimś czasie przed warsztat przyjechała taksówka z Devinem i jej siostrą w środku. Melissa wyszła z biura i powitała siostrę.
-I jak się teraz prezentuje?-zapytała podekscytowana.
-Hmm zmieniłam bym buty,ale reszta jest okay.-odparła sarkastycznie blondynka spoglądając na siostrę.
-Nie ja głupku tylko nasz samochód.
-Właśnie.-przy wtórował jej chłopak.
-Sami zaraz zobaczycie.-powiedziała i wszyscy udali się do lakierowni gdzie na parę czekał teraz już wściekle fioletowy samochód.
Jade na ten widok zaświeciły się oczy.Razem z chłopakiem obeszła pojazd ze wszystkich stron po czym oznajmiła.-Jest idelalnie ,tak jak chciałam.
Melissa posłała pytające spojrzenie do Devina ,ale od niego nie spodziewała się takiego entuzjazmu jak u Jade.
-Dobra robota.-odaparł po chwili.-Teraz tylko trzeba nauczyć cię nie mylić prawej z lewą i będziesz nim śmigać po mieście.
-Taaa.-mruknęła blondynka. Uważała ,że Devin zbyt rozpieszcza jej siostrę.Jeszcze nawet nie umiała sprawnie prowadzić a już dostała w prezencie auto.W dodatku kolor się nie podobał więc specjalnie dla niej został zmieniony.Irytujące ,stwierdziła.-Kluczyki są w środku. Możecie już jechać ja jeszcze trochę tu posiedzę.
-Ok ,będziemy w domu.
Para po nie długim czasie odjechała swoim nowym autem ,a Melissa wróciła do swoich obowiązków.Ze wszystkim zeszło jej do 16 potem znudzona z lekkim bólem głowy od nadmiaru liczb i kwitków przyjechała do domu.O dziwo ani Jade ani co gorsza Devina nie było tam ani śladu .Melssa poszła do łazienki i przebrała ubrudzone ubranie.Potem odwiedziła pokój brata.Jak zwykle siedział w zabałaganionym pokoju i zajmował się swoim laptopem.
-Hej ,jak tam?-odezwała się siadając w fotelu.
-Dobrze , a twój wolny dzień się udał?
-Powiedzmy że nie doszedł do skutku...wracam właśnie z warsztatu i jestem padnięta.-przyrzała rozglądając się po pokoju.Od czasu kiedy mówiłam aby posprzątał ,czyli jakiegoś tygodnia nic się tu nie zmieniło ,pomyślała.-Chcesz obiad?
-Powinnaś raczej powiedzieć "Chcesz abym przygotowała Ci kolejną zupkę chińską w tym miesiącu Brandonie?"
-Sarkazm twoją bronią.-odparowała.-Och dobra daj fundusze to zamówimy pizze jeśli zbrzydło ci już moje jedzenie.
-Nie mam.-odparł sięgając po puszkę red bulla na szafce stojącej nocnej na co Melissa tylko westchnęła.
-A jak w szkole?-zapytała stojąc już w drzwiach.
-Może być.
-Jak zwykle wyczerpująca odpowiedź.-rzekła. Założe się ,że kolejny raz nie był w szkole ,potem to sprawdzę ,pomyślała.
-Idź lepiej zamawiać tą pizze.-krzyknął kiedy dziewczyna wyszła na korytarz.
Potem zbiegła po schodach do kuchni.Kiedy wchodziła do pomieszczenia w oczy rzuciła jej się pewna rzecz.Na półce tuż przy stole spoczywał portfel .Zwykły ,skórzany i brązowy .Zdziwiona sięgnęła po niego ,raczej nie należał do żadnego z domowników -stwierdziła.W środku zobaczyła liczne stu funtowe banknoty ,dwie karty kredytowe ,bilon oraz dokumenty.Na dowodzie osobistym widniało nieznane jej nazwisko -Maximilian George. Melissa otarła ręką czoło.Była przekonana ,że portfel ten jest kradziony.
-Brandon do cholery złaś tu!-krzyknęła zdenerwowana po czym rzuciła znalezisko na stół.
Czekała minutę , potem drugą w między czasie kumulując w sobie złość i niedowierzanie.Brat dalej nie schodził.W końcu zdenerwowana pognała na górę i z impetem otworzyła drzwi jego pokoju.
-Co to jest?!-krzyknęła wciskając mu portfel przed oczy.Nie mogła powstrzymać się przed krzykiem ,nie panowała nad sobą.To wszystko nie tak bardzo by ją bolało gdyby nie pracowała w pewnym fachu ,przed którym chciała chronić swoja rodzinę.Nie mogła uwierzyć ,że brat mógłby pójść w jej ślady.W końcu ona zaczynała podobnie...
-Ymm to jest portfel?-odparł zdezorientowany i poirytowany.-Kurna o co ci chodzi?!
-O to ,że to coś leżało sobie jak by nigdy nic w kuchni.To chyba nie nasze ,nie sądzisz?-jeszcze bardziej uniosła głos.
-Iii? Dlaczego mi tym dziadostwem wymachujesz przed oczami w ogóle to jakim prawem tu wlazłaś i prawie nie wyrwałaś drzwi z futryn!?
-Bo to cholera jasna ukradłeś?!-to było raczej stwierdzenie niż pytanie.
-Ja niczego nie ukradłem!-bronił się.
Melissą zawładnęły wątpliwości ,czy aby nie słusznie osądziła Brandona.Nie wiedząc co zrobić ostentacyjnie założyła ręce na biodra.-Czyżby? Wiem ,że to ty.A niby kto by inny?
-Ty?-powiedział ,czym jeszcze bardziej ją rozwścieczył.
-Dobrze wiesz ,że nie bawię się w takie rzeczy ,a ten palant Devin nie zostawiły by tu tego.
-Co takiego?
Melissa błyskawicznie odwróciła się słysząc znajomy jej głos.W drzwiach stał nie kto inny jak Dev.Miał zszokowaną minę ,wyraźnie żądał od nich wyjaśnień. Melissa nagle przemieniła się w słup soli.
-Wyjdź z mojego domu!-zarządziła ,a raczej warknęła po chwili gdy się ocknęła.
---------------------------------------------------------------------------
Hej! ;)
Tam taram tam tam xd i jest coś takiego.Muszę przyznać ,że rozdział wymęczony bo najpierw zepsułam worda tak że kompletnie się nie chce otworzyć a próbowałam pobrać i nic ;< a tam miałam zarys tego rozdziału. Hmmm wyszło troszeczkę inaczej ale jest ok. nie licząc moich nerwów.
Trochę dziko czuje się w tej narracji a wy co myślicie ,udało się w miarę? ;)
Cóż mam nadzieję na komentarze i to liczne z wszej strony ,choć to dopiero początek.(trochę krótki ,wiem ;p) Więc zostawiam Was już.Idę po korzystać z weekendu ,czyt.spać ^^
Następny w poniedziałek Miśki! ;*
-Tak?-zaczęła.
-Melissa słuchaj..-w słuchawce odezwał się znajomy głos Tonego ,który jako jedyny jej zaufany pracownik potrafił jakoś ogarnąć warsztat.
-Nie błagam nie mów mi tylko ,że potrzebujecie mnie tam od zaraz.-mówiła poirytowana.-Nigdzie się nie ruszam.
-Mel chciałbym aby tak było ,ale naprawdę jesteś nam potrzebna. Te piepszone zderzaki nie dotarły i zdaje mi się ,że chyba podpadłaś dostawcy bo reszta części do Landrowera też zaginęła.
-Nieeee.-mruknęła siadając na komodzie i podpierając głowę rękoma.
-Taaaak.- przy wtórował jej z ironią mężczyzna.-Na dodatek stażysta..
-Wiedziałam ,że nic z tego nie będzie.-przerwała mu raptownie.-Jak zwykle zawsze wychodzi tak samo.
-Jak widać jesteś nie zastąpiona i nie zbędna.
-Taaa i to mnie dobija ,a raczej wy.-wytknęła.-Dobra będę nie długo.-odparła i rozłączyła się.
Dzień zapowiadał się wspaniale jednak na samą myśl ,że znów będzie musiała załatwiać milion spraw na sekundę odechciało jej się gdzie kolwiek wychodzić. Z niechęcią udała się do garderoby i z ogromnej szafy wygrzebała odpowiedni stój do pracy ,spakowała do torebki potrzebne rzeczy i pognała do garażu po swojego czerwonego chevroleta. Jak zwykle z piskiem opon wyjechała z podjazdu i z jej ulubioną prędkością pokonała resztę drogi do "The Repairs".
-Cześć wszystkim!-rzuciła wchodząc na parking.Widziała już z daleka otwarte pomieszczenie gdzie Tony i Harry majstrowali przy podstarzałym Volkswagenie. Na jej widok mężczyźni oderwali oczy od otwartej maski samochodu .
-Cześć dobrze ,że tak szybko jesteś!-podszedł do niej 30-latek wycierając do flanelowej koszuli ręce ubrudzone smarem.-Na dzisiaj miał być gotowy -wskazał na pojazd ,który naprawiali.-ale nie mamy części.
-Załatwię to.-kiwnęła głową.-Jak coś to jestem w biurze.
Jak powiedziała tak zrobiła i po chwili Melissa zasiadła w wygodnym skórzanym fotelu w nie wielkim pomieszczeniu o wyblakłych błękitnych ścianach ,z bałaganem i stertą przeróżnych rzeczy.Wyciągnęła z torebki papierosa i zapaliła.O wiele lepiej czuła sięz nikotyną w ustach kiedy musiała ślęczeć nad papierami.Dlatego pewnie pomieszczenie zazwyczaj było przesiąknięte dymem.W między czasie wykonała kilka telefonów nie obywając się bez kłótni i sprzeczek z rozmówcami.Zawsze lubiła mieć wszystko jasne i muc polegać na kimś.Słabe nerwy był chyba najczulszym punktem blondynki.Z wypełniania faktur wyrwał ją znuw dzwoniący telefon.Tym razem to Jade chciała poinformować ją ,że przyjadą odebrać swojego Cadillaca.Po jakimś czasie przed warsztat przyjechała taksówka z Devinem i jej siostrą w środku. Melissa wyszła z biura i powitała siostrę.
-I jak się teraz prezentuje?-zapytała podekscytowana.
-Hmm zmieniłam bym buty,ale reszta jest okay.-odparła sarkastycznie blondynka spoglądając na siostrę.
-Nie ja głupku tylko nasz samochód.
-Właśnie.-przy wtórował jej chłopak.
-Sami zaraz zobaczycie.-powiedziała i wszyscy udali się do lakierowni gdzie na parę czekał teraz już wściekle fioletowy samochód.
Jade na ten widok zaświeciły się oczy.Razem z chłopakiem obeszła pojazd ze wszystkich stron po czym oznajmiła.-Jest idelalnie ,tak jak chciałam.
Melissa posłała pytające spojrzenie do Devina ,ale od niego nie spodziewała się takiego entuzjazmu jak u Jade.
-Dobra robota.-odaparł po chwili.-Teraz tylko trzeba nauczyć cię nie mylić prawej z lewą i będziesz nim śmigać po mieście.
-Taaa.-mruknęła blondynka. Uważała ,że Devin zbyt rozpieszcza jej siostrę.Jeszcze nawet nie umiała sprawnie prowadzić a już dostała w prezencie auto.W dodatku kolor się nie podobał więc specjalnie dla niej został zmieniony.Irytujące ,stwierdziła.-Kluczyki są w środku. Możecie już jechać ja jeszcze trochę tu posiedzę.
-Ok ,będziemy w domu.
Para po nie długim czasie odjechała swoim nowym autem ,a Melissa wróciła do swoich obowiązków.Ze wszystkim zeszło jej do 16 potem znudzona z lekkim bólem głowy od nadmiaru liczb i kwitków przyjechała do domu.O dziwo ani Jade ani co gorsza Devina nie było tam ani śladu .Melssa poszła do łazienki i przebrała ubrudzone ubranie.Potem odwiedziła pokój brata.Jak zwykle siedział w zabałaganionym pokoju i zajmował się swoim laptopem.
-Hej ,jak tam?-odezwała się siadając w fotelu.
-Dobrze , a twój wolny dzień się udał?
-Powiedzmy że nie doszedł do skutku...wracam właśnie z warsztatu i jestem padnięta.-przyrzała rozglądając się po pokoju.Od czasu kiedy mówiłam aby posprzątał ,czyli jakiegoś tygodnia nic się tu nie zmieniło ,pomyślała.-Chcesz obiad?
-Powinnaś raczej powiedzieć "Chcesz abym przygotowała Ci kolejną zupkę chińską w tym miesiącu Brandonie?"
-Sarkazm twoją bronią.-odparowała.-Och dobra daj fundusze to zamówimy pizze jeśli zbrzydło ci już moje jedzenie.
-Nie mam.-odparł sięgając po puszkę red bulla na szafce stojącej nocnej na co Melissa tylko westchnęła.
-A jak w szkole?-zapytała stojąc już w drzwiach.
-Może być.
-Jak zwykle wyczerpująca odpowiedź.-rzekła. Założe się ,że kolejny raz nie był w szkole ,potem to sprawdzę ,pomyślała.
-Idź lepiej zamawiać tą pizze.-krzyknął kiedy dziewczyna wyszła na korytarz.
Potem zbiegła po schodach do kuchni.Kiedy wchodziła do pomieszczenia w oczy rzuciła jej się pewna rzecz.Na półce tuż przy stole spoczywał portfel .Zwykły ,skórzany i brązowy .Zdziwiona sięgnęła po niego ,raczej nie należał do żadnego z domowników -stwierdziła.W środku zobaczyła liczne stu funtowe banknoty ,dwie karty kredytowe ,bilon oraz dokumenty.Na dowodzie osobistym widniało nieznane jej nazwisko -Maximilian George. Melissa otarła ręką czoło.Była przekonana ,że portfel ten jest kradziony.
-Brandon do cholery złaś tu!-krzyknęła zdenerwowana po czym rzuciła znalezisko na stół.
Czekała minutę , potem drugą w między czasie kumulując w sobie złość i niedowierzanie.Brat dalej nie schodził.W końcu zdenerwowana pognała na górę i z impetem otworzyła drzwi jego pokoju.
-Co to jest?!-krzyknęła wciskając mu portfel przed oczy.Nie mogła powstrzymać się przed krzykiem ,nie panowała nad sobą.To wszystko nie tak bardzo by ją bolało gdyby nie pracowała w pewnym fachu ,przed którym chciała chronić swoja rodzinę.Nie mogła uwierzyć ,że brat mógłby pójść w jej ślady.W końcu ona zaczynała podobnie...
-Ymm to jest portfel?-odparł zdezorientowany i poirytowany.-Kurna o co ci chodzi?!
-O to ,że to coś leżało sobie jak by nigdy nic w kuchni.To chyba nie nasze ,nie sądzisz?-jeszcze bardziej uniosła głos.
-Iii? Dlaczego mi tym dziadostwem wymachujesz przed oczami w ogóle to jakim prawem tu wlazłaś i prawie nie wyrwałaś drzwi z futryn!?
-Bo to cholera jasna ukradłeś?!-to było raczej stwierdzenie niż pytanie.
-Ja niczego nie ukradłem!-bronił się.
Melissą zawładnęły wątpliwości ,czy aby nie słusznie osądziła Brandona.Nie wiedząc co zrobić ostentacyjnie założyła ręce na biodra.-Czyżby? Wiem ,że to ty.A niby kto by inny?
-Ty?-powiedział ,czym jeszcze bardziej ją rozwścieczył.
-Dobrze wiesz ,że nie bawię się w takie rzeczy ,a ten palant Devin nie zostawiły by tu tego.
-Co takiego?
Melissa błyskawicznie odwróciła się słysząc znajomy jej głos.W drzwiach stał nie kto inny jak Dev.Miał zszokowaną minę ,wyraźnie żądał od nich wyjaśnień. Melissa nagle przemieniła się w słup soli.
-Wyjdź z mojego domu!-zarządziła ,a raczej warknęła po chwili gdy się ocknęła.
---------------------------------------------------------------------------
Hej! ;)
Tam taram tam tam xd i jest coś takiego.Muszę przyznać ,że rozdział wymęczony bo najpierw zepsułam worda tak że kompletnie się nie chce otworzyć a próbowałam pobrać i nic ;< a tam miałam zarys tego rozdziału. Hmmm wyszło troszeczkę inaczej ale jest ok. nie licząc moich nerwów.
Trochę dziko czuje się w tej narracji a wy co myślicie ,udało się w miarę? ;)
Cóż mam nadzieję na komentarze i to liczne z wszej strony ,choć to dopiero początek.(trochę krótki ,wiem ;p) Więc zostawiam Was już.Idę po korzystać z weekendu ,czyt.spać ^^
Następny w poniedziałek Miśki! ;*
wtorek, 15 października 2013
Prolog
" To że powiesz mi że ładnie wyglądam kompletnie mnie nie wzruszy ,powiedz że jestem silna - to będzie znaczyło dla mnie najwięcej "-zwykła mawiać Melissa.Choć rzeczywiście była nie zwykle atrakcyjna ,długie blond włosy ,ciemnoniebieskie oczy jak krople atramentu i figura modelki.Pewna siebie młoda kobieta ,która wie czego chce ,taka się wydawała - no właśnie -wydawała.W rzeczywistości była krucha i wrażliwa ,zawsze wszystko przeżywała i nie potrafiła się otworzyć.Owiana aurą tajemnicy i skrywanych sekretów nie zawierała tak po prostu przyjaźni. Doświadczenia życiowe i głęboki ból jaki przeżyła uczyły ją samodzielności , rozwagi i odpowiedzialności.Chciała być silna wręcz odporna na ból a co idzie ze sobą również i na emocje i uczucia ,ale do końca nie potrafiła właśnie taka się stać.Zacznijmy jednak od początku kiedy to mała Melissa ze złotymi warkoczykami mieszkała ze swoją szczęśliwą rodziną w Northampton. Dom był duży dwu piętrowy ,typowy angielski i zamieszkiwała go typowa angielska rodzina.Rodzice Anthony i Mary oprócz najstarszej córki mieli dwójkę dzieci Jade i Brandona.Można był wręcz powiedzieć ,że rodzina idealna ,dom zawsze tętnił życiem ,każdy członek rodziny był ze sobą doskonale zżyty. Mogło się wydawać ,że nic nie zmieni tego pięknego obrazka -a jednak los lubi bywa nieprzewidywalny.Po śmierci matki nic nie było już takie samo.Melissa ,która przeżyła to chyba naj bardziej nie była już taka sama ,a zarówno jej życie jak i całej rodziny powoli zaczęło się sypać. Ojciec ,który od zawsze był dla nich wzorem stwierdził że najlepszym wyjściem z tej sytuacji będzie zatopić swój smutek w alkoholu.Rodzeństwo starało się jakoś ze sobą trzymać ,ale z każdym rokiem było coraz gorzej i wkrótce wszyscy zaczęli się od siebie oddalać.Melissa ,która miała wtedy 15 lat potrzebowała wsparcia matki jak nigdy. Nie długo potem rodzeństwo trafiło pod opiekę ciotki z Londynu. Było lepiej ,ale nie tak dobrze jak kiedyś.Pierwsze lata w stolicy były dla Melissy szczególnie burzliwe.Nowy świat ,nowe życie , nowe zmartwienia i rozterki.A przede wszystkim nowe toksyczne znajomości ,które powodowały że ciotka nie raz musiała ją wyciągać z tarapatów. Kiedy dziewczyna zyskała pełnoletność zabrała ze sobą siostrę i brata , przeprowadziła się do ich nowego domu.W tedy jeszcze nikt nie pytał skąd ma na to pieniądze ,dopiero potem zaczęły się schody.
------------------------------------------------------------------------------------------------
Siemson ;)
I jak? Może być ? Liczę że będziecie szczerzy i że jednak się podoba ;) Nie rozpisuje się tylko wracam do nauki ,ten tydzień będzie ciężki :/
Na rozdział nr.1 będziecie musieli poczekać kilka dni ,a tym czasem ściskam Was mocno! ;*
------------------------------------------------------------------------------------------------
Siemson ;)
I jak? Może być ? Liczę że będziecie szczerzy i że jednak się podoba ;) Nie rozpisuje się tylko wracam do nauki ,ten tydzień będzie ciężki :/
Na rozdział nr.1 będziecie musieli poczekać kilka dni ,a tym czasem ściskam Was mocno! ;*
poniedziałek, 14 października 2013
Bohaterowie
Melissa Clarke ur. 14.11.1991 r.
Główna bohaterka.Mieszka w Londynie razem ze swoim rodzeństwem.Właścicielka warsztatu samochodowego oraz członek grupy Fishera.
Jade Clarke ur. 06.06.1993 r.
Młodsza siostra Melissy i zupełnie inna niż starsza siostra.Często rozpieszczana przez
swojego chłopaka.
Brandon Clarke ur. 03.12.1996 r.
Typowy nastolatek ,który stwarza wiele problemów Melisse ,która chyba w zbyt dużej
mierze mu matkuje.Przyjaźni się z Devinem co przyprawia starszą siostrę o białą gorączkę.
Devin Rampling ur. 22.03.1991 r.
Chłopak Jade od wielu lat i co za tym idzie stały bywalec w domu Clarków.Melissa nie darzy
go zbytnią sympatią.
The Wanted
No to tak... Mam dal was nowe opowiadanie ,narodziło się ona w mojej głowie już dobrych kilka miesięcy temu.Na pewno będzie inne niż poprzednie ,a przynajmniej będę się o to bardzo starać.Wiem ,że pewnie te opisy o bohaterowie wam teraz wiele nie mówią ,ale wszystko powolutku będzie się wyjaśniać.Cóż mam nadzieję że zapowiada się choć trochę ciekawie. Prolog zamieszczę jutro. Enjoy! ;)
Subskrybuj:
Posty (Atom)