Ten dzień miał być tylko dla niej.Melissa cieszyła się wolnym piątkiem ,który miała spędzić leniuchując w domu.Rankiem obudziła się dość wcześnie.Promienie słońca ,które przebijały się przez okno do jej sypialni informowały że dziś pogoda w Londynie jest wyjątkowo udana.Kiedy Melissa odsłoniła śnieżnobiałe zasłony ciepło wlało się do jej czterech ścian.Widok z okna był zwyczajny jak na stolicę przystało ,ale jej wyjątkowo się podobał.W majowy poranek nawet ludzie spieszący się wszędzie na ulicach miasta wyglądali jakoś inaczej.Melissa otworzyła balkonowe drzwi i zaczerpnęła smogowego powietrza by potem wrócić do swoich porannych czynności.Nie miała ochoty dziś się stroić więc wybrała dosyć luźne ubrania. Następnie czekała ją poranna toaleta i jak zwykle ciepła aromatyczna kawa z ekspresu.Tuż po śniadaniu zajęła wygodne miejsce na kanapie w salonie i postanowiła cały dzień wlepiać wzrok w telewizor.Przygotowała się na chwilę odpoczynku po męczącym tygodniu i zawalonym weekendzie w warsztacie jednak te chwilę przerwał jej dźwięk dzwoniącego telefonu.Zrezygnowana blondynka pobiegła na piętro do swojej sypialni z skąd dobiegał odgłos.
-Tak?-zaczęła.
-Melissa słuchaj..-w słuchawce odezwał się znajomy głos Tonego ,który jako jedyny jej zaufany pracownik potrafił jakoś ogarnąć warsztat.
-Nie błagam nie mów mi tylko ,że potrzebujecie mnie tam od zaraz.-mówiła poirytowana.-Nigdzie się nie ruszam.
-Mel chciałbym aby tak było ,ale naprawdę jesteś nam potrzebna. Te piepszone zderzaki nie dotarły i zdaje mi się ,że chyba podpadłaś dostawcy bo reszta części do Landrowera też zaginęła.
-Nieeee.-mruknęła siadając na komodzie i podpierając głowę rękoma.
-Taaaak.- przy wtórował jej z ironią mężczyzna.-Na dodatek stażysta..
-Wiedziałam ,że nic z tego nie będzie.-przerwała mu raptownie.-Jak zwykle zawsze wychodzi tak samo.
-Jak widać jesteś nie zastąpiona i nie zbędna.
-Taaa i to mnie dobija ,a raczej wy.-wytknęła.-Dobra będę nie długo.-odparła i rozłączyła się.
Dzień zapowiadał się wspaniale jednak na samą myśl ,że znów będzie musiała załatwiać milion spraw na sekundę odechciało jej się gdzie kolwiek wychodzić. Z niechęcią udała się do garderoby i z ogromnej szafy wygrzebała odpowiedni stój do pracy ,spakowała do torebki potrzebne rzeczy i pognała do garażu po swojego czerwonego chevroleta. Jak zwykle z piskiem opon wyjechała z podjazdu i z jej ulubioną prędkością pokonała resztę drogi do "The Repairs".
-Cześć wszystkim!-rzuciła wchodząc na parking.Widziała już z daleka otwarte pomieszczenie gdzie Tony i Harry majstrowali przy podstarzałym Volkswagenie. Na jej widok mężczyźni oderwali oczy od otwartej maski samochodu .
-Cześć dobrze ,że tak szybko jesteś!-podszedł do niej 30-latek wycierając do flanelowej koszuli ręce ubrudzone smarem.-Na dzisiaj miał być gotowy -wskazał na pojazd ,który naprawiali.-ale nie mamy części.
-Załatwię to.-kiwnęła głową.-Jak coś to jestem w biurze.
Jak powiedziała tak zrobiła i po chwili Melissa zasiadła w wygodnym skórzanym fotelu w nie wielkim pomieszczeniu o wyblakłych błękitnych ścianach ,z bałaganem i stertą przeróżnych rzeczy.Wyciągnęła z torebki papierosa i zapaliła.O wiele lepiej czuła sięz nikotyną w ustach kiedy musiała ślęczeć nad papierami.Dlatego pewnie pomieszczenie zazwyczaj było przesiąknięte dymem.W między czasie wykonała kilka telefonów nie obywając się bez kłótni i sprzeczek z rozmówcami.Zawsze lubiła mieć wszystko jasne i muc polegać na kimś.Słabe nerwy był chyba najczulszym punktem blondynki.Z wypełniania faktur wyrwał ją znuw dzwoniący telefon.Tym razem to Jade chciała poinformować ją ,że przyjadą odebrać swojego Cadillaca.Po jakimś czasie przed warsztat przyjechała taksówka z Devinem i jej siostrą w środku. Melissa wyszła z biura i powitała siostrę.
-I jak się teraz prezentuje?-zapytała podekscytowana.
-Hmm zmieniłam bym buty,ale reszta jest okay.-odparła sarkastycznie blondynka spoglądając na siostrę.
-Nie ja głupku tylko nasz samochód.
-Właśnie.-przy wtórował jej chłopak.
-Sami zaraz zobaczycie.-powiedziała i wszyscy udali się do lakierowni gdzie na parę czekał teraz już wściekle fioletowy samochód.
Jade na ten widok zaświeciły się oczy.Razem z chłopakiem obeszła pojazd ze wszystkich stron po czym oznajmiła.-Jest idelalnie ,tak jak chciałam.
Melissa posłała pytające spojrzenie do Devina ,ale od niego nie spodziewała się takiego entuzjazmu jak u Jade.
-Dobra robota.-odaparł po chwili.-Teraz tylko trzeba nauczyć cię nie mylić prawej z lewą i będziesz nim śmigać po mieście.
-Taaa.-mruknęła blondynka. Uważała ,że Devin zbyt rozpieszcza jej siostrę.Jeszcze nawet nie umiała sprawnie prowadzić a już dostała w prezencie auto.W dodatku kolor się nie podobał więc specjalnie dla niej został zmieniony.Irytujące ,stwierdziła.-Kluczyki są w środku. Możecie już jechać ja jeszcze trochę tu posiedzę.
-Ok ,będziemy w domu.
Para po nie długim czasie odjechała swoim nowym autem ,a Melissa wróciła do swoich obowiązków.Ze wszystkim zeszło jej do 16 potem znudzona z lekkim bólem głowy od nadmiaru liczb i kwitków przyjechała do domu.O dziwo ani Jade ani co gorsza Devina nie było tam ani śladu .Melssa poszła do łazienki i przebrała ubrudzone ubranie.Potem odwiedziła pokój brata.Jak zwykle siedział w zabałaganionym pokoju i zajmował się swoim laptopem.
-Hej ,jak tam?-odezwała się siadając w fotelu.
-Dobrze , a twój wolny dzień się udał?
-Powiedzmy że nie doszedł do skutku...wracam właśnie z warsztatu i jestem padnięta.-przyrzała rozglądając się po pokoju.Od czasu kiedy mówiłam aby posprzątał ,czyli jakiegoś tygodnia nic się tu nie zmieniło ,pomyślała.-Chcesz obiad?
-Powinnaś raczej powiedzieć "Chcesz abym przygotowała Ci kolejną zupkę chińską w tym miesiącu Brandonie?"
-Sarkazm twoją bronią.-odparowała.-Och dobra daj fundusze to zamówimy pizze jeśli zbrzydło ci już moje jedzenie.
-Nie mam.-odparł sięgając po puszkę red bulla na szafce stojącej nocnej na co Melissa tylko westchnęła.
-A jak w szkole?-zapytała stojąc już w drzwiach.
-Może być.
-Jak zwykle wyczerpująca odpowiedź.-rzekła. Założe się ,że kolejny raz nie był w szkole ,potem to sprawdzę ,pomyślała.
-Idź lepiej zamawiać tą pizze.-krzyknął kiedy dziewczyna wyszła na korytarz.
Potem zbiegła po schodach do kuchni.Kiedy wchodziła do pomieszczenia w oczy rzuciła jej się pewna rzecz.Na półce tuż przy stole spoczywał portfel .Zwykły ,skórzany i brązowy .Zdziwiona sięgnęła po niego ,raczej nie należał do żadnego z domowników -stwierdziła.W środku zobaczyła liczne stu funtowe banknoty ,dwie karty kredytowe ,bilon oraz dokumenty.Na dowodzie osobistym widniało nieznane jej nazwisko -Maximilian George. Melissa otarła ręką czoło.Była przekonana ,że portfel ten jest kradziony.
-Brandon do cholery złaś tu!-krzyknęła zdenerwowana po czym rzuciła znalezisko na stół.
Czekała minutę , potem drugą w między czasie kumulując w sobie złość i niedowierzanie.Brat dalej nie schodził.W końcu zdenerwowana pognała na górę i z impetem otworzyła drzwi jego pokoju.
-Co to jest?!-krzyknęła wciskając mu portfel przed oczy.Nie mogła powstrzymać się przed krzykiem ,nie panowała nad sobą.To wszystko nie tak bardzo by ją bolało gdyby nie pracowała w pewnym fachu ,przed którym chciała chronić swoja rodzinę.Nie mogła uwierzyć ,że brat mógłby pójść w jej ślady.W końcu ona zaczynała podobnie...
-Ymm to jest portfel?-odparł zdezorientowany i poirytowany.-Kurna o co ci chodzi?!
-O to ,że to coś leżało sobie jak by nigdy nic w kuchni.To chyba nie nasze ,nie sądzisz?-jeszcze bardziej uniosła głos.
-Iii? Dlaczego mi tym dziadostwem wymachujesz przed oczami w ogóle to jakim prawem tu wlazłaś i prawie nie wyrwałaś drzwi z futryn!?
-Bo to cholera jasna ukradłeś?!-to było raczej stwierdzenie niż pytanie.
-Ja niczego nie ukradłem!-bronił się.
Melissą zawładnęły wątpliwości ,czy aby nie słusznie osądziła Brandona.Nie wiedząc co zrobić ostentacyjnie założyła ręce na biodra.-Czyżby? Wiem ,że to ty.A niby kto by inny?
-Ty?-powiedział ,czym jeszcze bardziej ją rozwścieczył.
-Dobrze wiesz ,że nie bawię się w takie rzeczy ,a ten palant Devin nie zostawiły by tu tego.
-Co takiego?
Melissa błyskawicznie odwróciła się słysząc znajomy jej głos.W drzwiach stał nie kto inny jak Dev.Miał zszokowaną minę ,wyraźnie żądał od nich wyjaśnień. Melissa nagle przemieniła się w słup soli.
-Wyjdź z mojego domu!-zarządziła ,a raczej warknęła po chwili gdy się ocknęła.
---------------------------------------------------------------------------
Hej! ;)
Tam taram tam tam xd i jest coś takiego.Muszę przyznać ,że rozdział wymęczony bo najpierw zepsułam worda tak że kompletnie się nie chce otworzyć a próbowałam pobrać i nic ;< a tam miałam zarys tego rozdziału. Hmmm wyszło troszeczkę inaczej ale jest ok. nie licząc moich nerwów.
Trochę dziko czuje się w tej narracji a wy co myślicie ,udało się w miarę? ;)
Cóż mam nadzieję na komentarze i to liczne z wszej strony ,choć to dopiero początek.(trochę krótki ,wiem ;p) Więc zostawiam Was już.Idę po korzystać z weekendu ,czyt.spać ^^
Następny w poniedziałek Miśki! ;*
Rozdział super ;-) Coś czuję, że będę tu częściej wchodzić ;D
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie
http://historia-z-swiata-wyjeta.blogspot.com <3
Dlaczego nie piszesz w 1 os?
OdpowiedzUsuńNie byłoby ci prościej?
A rozdział jest boski ^^
Uśmiałam się przy nim po pachy.
Pisz szybko kontynuację, bo czekam na nią niecierpliwie.
Życzę weny i przesyłam pozdrowienia :**
W miare?! Udalo sie przegenialnie!!! :)
OdpowiedzUsuńJestem pod mega wrazeniem, Sloneczko Ty moje zdolne <3
Jest tak tajemniczo, nastrojowo i wciagajaco, ze nie mam nawet pytan :D
A szczegolnie zastanawia mnie ta "fucha" Melissy i ogromnie jestem ciekawa o co dokladnie chodzi :>
Wallet naszego Maxa? Oww... ^^ Jakbym znalazla to lecialabym oddac i kazalabym zeby mi to zrekompensowac, najlepiej w naturze ]:-> hahaha dobra, odwalilo mi xp dobrze ze koj chlopak tego nie przeczyta :p
Piiiiiiiisaj, Kochanie bo widze ze ostatnio wena Cie ani na moment nie opuszcza!! I ciesze sie z tego bardzo :) ;** Buziakuje mocno i do nastepnego! ;**
Fajny rozdział;pp
OdpowiedzUsuńDużo śmiechu o mało się nie popłakałam;ppp
Maxio;p