niedziela, 17 listopada 2013

Rozdział 5

Następnego dnia Melissa nie miała czasu dla siebie ani nawet dla Maxa ,praca w warsztacie wzywała ją od rana.Zaraz po przyjeździe do "Fixed cars" zabrała się za swojego chevroleta.Chciała tylko nie widzieć rozbawionych min swoich współpracowników kiedy powie im co stało się z samochodem.
-Czy ja dobrze widzę?-odezwał się Tony kiedy blondynka odholowała samochód tuż przed warsztatem.-Nie nie to na pewno twój samochód?
-Wolałabym aby tak nie było ale niestety tak ,ten złom jest mój.
-Złom?Co się stało?
-Silnik odmawia posłuszeństwa ,nie chce zapalić.-zrobiła proszącą niewinną minę.-Możesz się nim zając?                               
-Jasne ,dla naszej szefowej wszystko.
-Dzięki.Potem wrócę sprawdzić jak ci idzie a na razie spadam do lakierowni.
Ten dzień miał być intensywny.Praca do późnego popołudnia w tym ulubione zajęcie Melissy czyli lakierowanie kilku samochodów a potem obowiązkowa wizyta w barze na Blackhorse Road.Jednak myśli które krążyły wokół wczorajszego spotkania nie pozwalały się w pełni skupić na pracy.Wczoraj też o tym myślała ,kiedy nie mogła zasnąć i bez celu wpatrywała się przez okno w czarne niebo obsypane gwiazdami.Po północy nie wytrzymała ,zarzuciła na siebie szlafrok i z papierosem w ręku marzła na balkonie.Niby nic wielkiego się nie stało ;jednak ktoś zakłócić moje dosyć poukładane życie i na chwilę wytrącił  z równowagi ,myślała.Kiedyś uważała że po tym co się stało w przeszłości jej lodowate serce nie jest w stanie nikogo pokochać ,nikomu zaufać.Może teraz nadszedł czas aby to zmienić?Sama nie wiedziała..zbyt długo była sama i żyła w przekonaniu że nikogo nie potrzebuje a może tylko sobie to wmawiała?Nie lubiła rozmyślać nad swoimi sprawami sercowymi bo po dłuższym czasie zaczęła boleć ją głowa i dochodziła do wniosku że nie potrafi sama siebie zrozumieć.
                                                                            ***
Kiedy Melissa skończyła pracę nad kolejnym samochodem śmierdziała metalicznym zapachem farby i nikotyną ale o tym nie wiedziała.Pośpiesznie stwierdziła że musi szybko dostać się do domu ,wsiąść prysznic ,przebrać i jechać na spotkanie.Tylko czym?Tony zgodnie stwierdził z resztą załogi że auto musi przejść kapitalny remont i oczywiście jedynym wyjściem jest przeszczep nowych części silnika.Takie informacje ją dobiły.W tym tygodniu dam trochę zarobić taksówkarzom ,powiedziała sama do siebie.Kiedy już była w swoim domu gotowa do wyjścia ,wpadła do kuchni chwytając za sok pomarańczowy w kartonie spojrzała przez okno ,czy taksówkarz dalej na nią czeka.Opluła się.Przed domem stał Max.Dlaczego właśnie teraz?!Wytarła usta ,odstawiła pusty karton i w pośpiechu chwytając torebkę wybiegła z domu.
Melissa stwierdziła ze Max miał chyba w zwyczaju zawsze opierać się o swój samochód kiedy na kogoś czekał a potem rzucać jakąś trafną i błyskotliwą uwagą.-A ty znowu jak zwykle się spieszysz.   
-A ty znowu jak zwykle wytrącasz mnie z mojego spieszenia się.-podeszła do niego i nim się obejrzała pocałował ją w policzek ,dokładnie tak jak ostatnio kiedy się żegnali.   
-Masz chwilę?
-Max wybrałeś naprawdę zły moment  bo piekielnie się spieszę.-Melissę kusił aby tak po postu zostać tu i pogadać z Maxem ,dom jest pusty więc mogliby spokojnie usiąść i spędzić razem czas ,ale nie dziś.
-A czy jest taka możliwość abym pośpieszył się z tobą?Razem raźniej jest się spieszyć.-wzruszył ramionami z zadowoloną miną a na jego propozycję dziewczyna parsknęła śmiechem.
-Naprawdę nie dziś.Jestem od rana bardzo zajęta.
-O to może wieczorem?-rozgadał się.-Wieczorem jest nawet dużo lepiej.Można robić o wiele więcej ciekawych rzeczy niż w dzień.Na przykład...
-Max na miłość boską!-westchnęła z uśmiechem przewracając oczami.-Ty chyba bardzo al eto bardzo chcesz abym cię oskarżyła o prześladowanie.-splotła ręce na piersiach i wpatrywała się w jego głupkowatą minę.
-Cóż jednak o wiele bardziej chcę zdobyć swój numer.
-Tak więc powodzenia w zdobywaniu-uśmiechnęła się i odwróciła na pięcie-.Cześć!
-Ale Melissa!-zawołał.
-Tak wiem "wiem gdzie mieszkasz nie wykręcisz się".-udawała jego głos.
-Jeszcze się zobaczymy ,na razie.-rzucił nie zrezygnowany tonem dziewczyny i wsiadł do swojego samochodu biorąc przykład z Melissy która już ruszała pod adres który wskazała kierowcy.Co chwilę obracała się do tyłu patrząc czy czasem Max nie wpadł na tak wspaniały pomył aby ją śledzić jednak całe szczęście nie widział za sobą żadnego czarnego mercedesa.Taryfa zaparkowała kilka metrów przed barem za co dostała sowity napiwek.Jak zwykle Melissa wdzięcznie wysiadła z pojazdu stukając obcasami o betonowy chodnik.Poprawiła włosy i pomięte ubranie a następnie nieco drżącym krokiem ruszyła w stronę starych znajomych drzwi wykonanych z drewna pomalowanego na intensywny czerwony kolor.Stary szyld "District" wydawał się jeszcze bardziej stary.Melissa z każdym krokiem coraz bardziej się denerwowała co było dziwne bo przecież przychodziła tu co każdy poniedziałek i spotykała mniej więcej tych samych znajomych ludzi.Kiedy przekręciła okrągłą gałkę w drzwiach w barze rozbrzmiał dźwięk dzwonków trąconych przed drewno.Melissa zobaczyła to samo wnętrze które znała już na pamięć ,dosyć stare niedbale urządzone przepełnione dymem.Właściciel Harry stał za barem starannie wycierając kufle na piwo ,przy stoliku obok wejścia ci sami staruszkowie co tydzień temu grali w karty i palili cygara ,stolik dalej siedziała samotnie dziewczyna o czarnych długich włosach -nazywała się Erin i kiedyś przyjaźniła się z Melissą.Zarabiała na uwodzeniu mężczyzn ,podawaniu im tabletek gwałtu i rabowaniu wszystkiego co tylko mieli przy sobie.Jej charakterystyczny wygląd nikogo tu nie dziwił.Następne trzy stoliki były puste aż do dużego w rogu sali.To był ich stolik.Fisher zawsze siedział na tym samym dębowym krześle i z kontemplacją spoglądał na wchodzących do baru.Po sąsiedzku znajdowała się jego prawa ręka czyli dobrze jej znany Devin ,po lewej natomiast człowiek za którym również nie przepadała.Will według Melissy był nie spełza rozumu.Tak jak każdy zajmował się dilerowaniem tylko że on robił to na niesamowicie dużą skalę.Był krewnym Fishera więc przymilał się mu jak tylko mógł i wykonywał mniej skomplikowane polecenia.Kiedyś Melissa razem z resztą odwiedziła jego mieszkanie i  bardzo tego później żałowała.Jeden duży pokój służył jako ogródek do hodowania zioła ,którego zapach roznosił się po sąsiednich klatkach.Nie miała do niego szacunku i nie rozumiała dlaczego pełni tak ważną rolę i ich grupie.Oprócz tej trójki przy ich stoliku zasiadali jeszcze Oscar i jego pomocnik Rufus.Melissie ten drugi wydawał się całkiem nieszkodliwy jednak ten pierwszy pełnił i ich grupie ważną rolę.Mózg wszystkich akcji ,szef zawsze cenił jego trafne pomysły ,ale to do niej zawsze powtarzał że z piątki jego ludzi "Jest najlepszym głosem rozsądku".
-Przepraszam za spóźnienie.-odezwała się chrząkając i zajmując swoje miejsce przy stole.
-W porządku ważne że wszyscy już są.-stwierdził szef.-Will leć no po stosowne dla nas napoje.
-Więc mamy na dziś jakieś konkretne plany?-na fotelu rozsiadł się Devin.
-Myśleliśmy o jakiejś grubszej akcji.-zaczął Oscar.-Myślę że moglibyśmy odbić wartościowy towar Swansom.Podobno zwinęli dużo sztuk zabytkowej broni z domu jakiegoś kolekcjonera.To jakieś 200 -300 tysięcy funtów.
-Raczej nie są zbytnio zorganizowani a jeden z nich wisi mi kilka tysięcy w brydża.-stwierdził szef.
-Trzeba było by się dobrze przygotować no i dowiedzieć gdzie to wszystko trzymają bo domyślam się że nie w swojej siedzibie a jeśli tak to konkretnie tego wszystkiego pilnują.
-A co jeśli ktoś z nas udawałby tak zwanego "kupca" no wiecie że niby jest zainteresowany ...dowiedzielibyśmy się co i jak.Ile to jest dokładniej warte.
-Dawno czegoś nie obijaliśmy-spojrzał w sufit Will.-A może nasza Melissa zagrałaby pierwsze skrzypce?
-Hmm to by mogło przejść.-mówił Fisher.-Co jak co ale talent aktorski to ty masz.-stwierdził na co się uśmiechnęłam przypominając sobie ich dawną akcję na bankiecie w Amsterdamie kiedy udawała kelnerkę.
-Udawałabyś zainteresowaną kupnem i może trochę powodziła tych jełopów.Myśle że nie wyczują przez to naszych złych intencji.Co o tym myślisz?
-Myślę ,że powinieneś się leczyć.-stwierdziła upijając łyk brandy.Devin zrobił wściekłą minę nie znoszącą sprzeciwu ,Fisher dał mu do zrozumienie wzrokiem aby się nie unosił.-Po pierwsze nie wydaję mi się aby Swansowie byli tacy głupi na jakich wyglądają.Po drugie jako jedyna kobieta w naszej grupie jestem dosyć rozpoznawalna nie sądzicie?
-Jezuuu -Will omal nie strącił łokciem szklanki z brandy.-Do naprawdę jest do zrobienia ,taka okazja zdarza się rzadko ,uruchomcie myślenie!
-Sam sobie uruchom myślenie bo te jointy ci chyba je trochę przyćmiły.
-Melissa do cholery!Próbujemy się skupić na planie a ty wtrącasz swoje złośliwe uwagi.
-Dobrze skoro chcecie na jutro przygotuje plan.
-Wspaniale.-stwierdził Dev.
-A ty jej w tym pomożesz.-Fisher zadowolonym głosem zwrócił się do bruneta.-Powinieneś coś robić a nie tylko tu siedzieć bezczynnie.Musimy uwinąć się z wszystkim do środy ,chyba chcecie zarobić prawda?

Nikt się nie odezwał tylko wszyscy zgodnie pokiwali głowami.Po jeszcze jednej wymianie zdań temat akcji został odłożony i wszyscy zajęli się graniem w pokera.Melissa miała nadzieję że tym razem będzie sprzyjało jej szczęście i odreaguje na reszcie swoją złość bo przecież wcale nie uśmiechała jej się współpraca z Devinem.

----------------------------------------------------------------------------
Jołson ;)

Jak tam dziewczyny?Życie do przodu idzie? ;)U mnie w sumie tak.W szkole trochę lepiej i moge poleniuchować albo czytać i jeszcze pisać rozdziały .Ale za to trochę w mojej głowie się za dużo dzieję.-jak poskromić niechcianego adoratora i nikogo nie zranić".Czasem wolała bym zniknąć i zaszyć się w ciszy w moim pokoju i tak po prostu wymyślać dalsze losy moich bohaterów.No ale koniec o mnie! Liczę że wypowiecie się na temat tego wyżej bo uwielbiam czytać wasze komentarze w szczególności takie dłuuugie ;)

Zapraszam jeszcze na nicely-story.blogspot.com czyli rozdział nr 37 ;)
To tyle.Do następnego słońca! ;**

3 komentarze:

  1. No heeeeeeeej, moj Robaczku :D ;****
    Na wstepie chcialam Ci powiedziec, iz dzisian widzialam sie z San i stwierdzilysmyobie, ze szkoda ze i Ciebie tam nie bylo, bo jednak trojkat to trojkat, taaaaak? ;) Ale! Licze na to, ze wpadniesz kiedys do Warszawki i wtedy Ci nie odpuscimy ^^
    Co do rozdzialu - wooooow :D zapracowanai zabiegana Melissa nie ma czasu dla biednego Maxa? (Seksownie opierajacego sie o samochod^^)
    No nieeeee jak tak mozna?!
    Ale, ale nic straconego, bo chlopak nie daje za wygrana ^^ i doooobrze, podoba mi sie to! :D
    I to, ze Mal o nim myslala, ho ho ho :D
    Spotkanie z ta ekipa od "interesow"... Juz mi sie nie podoba, bo wyczuwam klopoty z tym zwiazane w przyszlosci :p
    I znajac Ciebie i Twoj mozdzek wymyslilas cos meeeeega!

    "Jak poskromic niechcianego adoratora i nikogo nie zranic" hmmm... ciezka sprawa...Ale kilka wyjsc jest ;) np. Pokazywanie ze nie zalezy Ci na jego wzgledach albo tez po prostu powiedzenie wprost, ze nie jestes zainteresowana ;))
    Na pewno cos wykminisz Misiek i bedzie dobrze :) Lece czytac dalej inne zaleglosci, a Ciebie sciskam bardzo i buziakuje w czolko ;***

    OdpowiedzUsuń
  2. Nadrabiam!
    I od razu wzywam do zaakceptowania zaproszenia, bo się obrażę ^^
    Wow ;p za każdym razem mnie zaskakujesz :D
    W końcu dowiedzieliśmy się na czym polega "robota" Melissy i to nie tylko ta w warsztacie xd
    Nie rozpisuję się dzisiaj xd
    Do następnego i do zobaczenia na moim secret blogu :D ;***

    OdpowiedzUsuń
  3. Ok już nadrobiłam;pp
    Ej dla Maxia nie mieć czasu to zbrodnia;p Taki sexi;ppp
    hehe;p Czekam na next!
    Mam nadzieje, że niedługo!!
    Weny<3

    PS Dodałam nowy rozdział;p

    OdpowiedzUsuń