niedziela, 17 listopada 2013

Rozdział 5

Następnego dnia Melissa nie miała czasu dla siebie ani nawet dla Maxa ,praca w warsztacie wzywała ją od rana.Zaraz po przyjeździe do "Fixed cars" zabrała się za swojego chevroleta.Chciała tylko nie widzieć rozbawionych min swoich współpracowników kiedy powie im co stało się z samochodem.
-Czy ja dobrze widzę?-odezwał się Tony kiedy blondynka odholowała samochód tuż przed warsztatem.-Nie nie to na pewno twój samochód?
-Wolałabym aby tak nie było ale niestety tak ,ten złom jest mój.
-Złom?Co się stało?
-Silnik odmawia posłuszeństwa ,nie chce zapalić.-zrobiła proszącą niewinną minę.-Możesz się nim zając?                               
-Jasne ,dla naszej szefowej wszystko.
-Dzięki.Potem wrócę sprawdzić jak ci idzie a na razie spadam do lakierowni.
Ten dzień miał być intensywny.Praca do późnego popołudnia w tym ulubione zajęcie Melissy czyli lakierowanie kilku samochodów a potem obowiązkowa wizyta w barze na Blackhorse Road.Jednak myśli które krążyły wokół wczorajszego spotkania nie pozwalały się w pełni skupić na pracy.Wczoraj też o tym myślała ,kiedy nie mogła zasnąć i bez celu wpatrywała się przez okno w czarne niebo obsypane gwiazdami.Po północy nie wytrzymała ,zarzuciła na siebie szlafrok i z papierosem w ręku marzła na balkonie.Niby nic wielkiego się nie stało ;jednak ktoś zakłócić moje dosyć poukładane życie i na chwilę wytrącił  z równowagi ,myślała.Kiedyś uważała że po tym co się stało w przeszłości jej lodowate serce nie jest w stanie nikogo pokochać ,nikomu zaufać.Może teraz nadszedł czas aby to zmienić?Sama nie wiedziała..zbyt długo była sama i żyła w przekonaniu że nikogo nie potrzebuje a może tylko sobie to wmawiała?Nie lubiła rozmyślać nad swoimi sprawami sercowymi bo po dłuższym czasie zaczęła boleć ją głowa i dochodziła do wniosku że nie potrafi sama siebie zrozumieć.
                                                                            ***
Kiedy Melissa skończyła pracę nad kolejnym samochodem śmierdziała metalicznym zapachem farby i nikotyną ale o tym nie wiedziała.Pośpiesznie stwierdziła że musi szybko dostać się do domu ,wsiąść prysznic ,przebrać i jechać na spotkanie.Tylko czym?Tony zgodnie stwierdził z resztą załogi że auto musi przejść kapitalny remont i oczywiście jedynym wyjściem jest przeszczep nowych części silnika.Takie informacje ją dobiły.W tym tygodniu dam trochę zarobić taksówkarzom ,powiedziała sama do siebie.Kiedy już była w swoim domu gotowa do wyjścia ,wpadła do kuchni chwytając za sok pomarańczowy w kartonie spojrzała przez okno ,czy taksówkarz dalej na nią czeka.Opluła się.Przed domem stał Max.Dlaczego właśnie teraz?!Wytarła usta ,odstawiła pusty karton i w pośpiechu chwytając torebkę wybiegła z domu.
Melissa stwierdziła ze Max miał chyba w zwyczaju zawsze opierać się o swój samochód kiedy na kogoś czekał a potem rzucać jakąś trafną i błyskotliwą uwagą.-A ty znowu jak zwykle się spieszysz.   
-A ty znowu jak zwykle wytrącasz mnie z mojego spieszenia się.-podeszła do niego i nim się obejrzała pocałował ją w policzek ,dokładnie tak jak ostatnio kiedy się żegnali.   
-Masz chwilę?
-Max wybrałeś naprawdę zły moment  bo piekielnie się spieszę.-Melissę kusił aby tak po postu zostać tu i pogadać z Maxem ,dom jest pusty więc mogliby spokojnie usiąść i spędzić razem czas ,ale nie dziś.
-A czy jest taka możliwość abym pośpieszył się z tobą?Razem raźniej jest się spieszyć.-wzruszył ramionami z zadowoloną miną a na jego propozycję dziewczyna parsknęła śmiechem.
-Naprawdę nie dziś.Jestem od rana bardzo zajęta.
-O to może wieczorem?-rozgadał się.-Wieczorem jest nawet dużo lepiej.Można robić o wiele więcej ciekawych rzeczy niż w dzień.Na przykład...
-Max na miłość boską!-westchnęła z uśmiechem przewracając oczami.-Ty chyba bardzo al eto bardzo chcesz abym cię oskarżyła o prześladowanie.-splotła ręce na piersiach i wpatrywała się w jego głupkowatą minę.
-Cóż jednak o wiele bardziej chcę zdobyć swój numer.
-Tak więc powodzenia w zdobywaniu-uśmiechnęła się i odwróciła na pięcie-.Cześć!
-Ale Melissa!-zawołał.
-Tak wiem "wiem gdzie mieszkasz nie wykręcisz się".-udawała jego głos.
-Jeszcze się zobaczymy ,na razie.-rzucił nie zrezygnowany tonem dziewczyny i wsiadł do swojego samochodu biorąc przykład z Melissy która już ruszała pod adres który wskazała kierowcy.Co chwilę obracała się do tyłu patrząc czy czasem Max nie wpadł na tak wspaniały pomył aby ją śledzić jednak całe szczęście nie widział za sobą żadnego czarnego mercedesa.Taryfa zaparkowała kilka metrów przed barem za co dostała sowity napiwek.Jak zwykle Melissa wdzięcznie wysiadła z pojazdu stukając obcasami o betonowy chodnik.Poprawiła włosy i pomięte ubranie a następnie nieco drżącym krokiem ruszyła w stronę starych znajomych drzwi wykonanych z drewna pomalowanego na intensywny czerwony kolor.Stary szyld "District" wydawał się jeszcze bardziej stary.Melissa z każdym krokiem coraz bardziej się denerwowała co było dziwne bo przecież przychodziła tu co każdy poniedziałek i spotykała mniej więcej tych samych znajomych ludzi.Kiedy przekręciła okrągłą gałkę w drzwiach w barze rozbrzmiał dźwięk dzwonków trąconych przed drewno.Melissa zobaczyła to samo wnętrze które znała już na pamięć ,dosyć stare niedbale urządzone przepełnione dymem.Właściciel Harry stał za barem starannie wycierając kufle na piwo ,przy stoliku obok wejścia ci sami staruszkowie co tydzień temu grali w karty i palili cygara ,stolik dalej siedziała samotnie dziewczyna o czarnych długich włosach -nazywała się Erin i kiedyś przyjaźniła się z Melissą.Zarabiała na uwodzeniu mężczyzn ,podawaniu im tabletek gwałtu i rabowaniu wszystkiego co tylko mieli przy sobie.Jej charakterystyczny wygląd nikogo tu nie dziwił.Następne trzy stoliki były puste aż do dużego w rogu sali.To był ich stolik.Fisher zawsze siedział na tym samym dębowym krześle i z kontemplacją spoglądał na wchodzących do baru.Po sąsiedzku znajdowała się jego prawa ręka czyli dobrze jej znany Devin ,po lewej natomiast człowiek za którym również nie przepadała.Will według Melissy był nie spełza rozumu.Tak jak każdy zajmował się dilerowaniem tylko że on robił to na niesamowicie dużą skalę.Był krewnym Fishera więc przymilał się mu jak tylko mógł i wykonywał mniej skomplikowane polecenia.Kiedyś Melissa razem z resztą odwiedziła jego mieszkanie i  bardzo tego później żałowała.Jeden duży pokój służył jako ogródek do hodowania zioła ,którego zapach roznosił się po sąsiednich klatkach.Nie miała do niego szacunku i nie rozumiała dlaczego pełni tak ważną rolę i ich grupie.Oprócz tej trójki przy ich stoliku zasiadali jeszcze Oscar i jego pomocnik Rufus.Melissie ten drugi wydawał się całkiem nieszkodliwy jednak ten pierwszy pełnił i ich grupie ważną rolę.Mózg wszystkich akcji ,szef zawsze cenił jego trafne pomysły ,ale to do niej zawsze powtarzał że z piątki jego ludzi "Jest najlepszym głosem rozsądku".
-Przepraszam za spóźnienie.-odezwała się chrząkając i zajmując swoje miejsce przy stole.
-W porządku ważne że wszyscy już są.-stwierdził szef.-Will leć no po stosowne dla nas napoje.
-Więc mamy na dziś jakieś konkretne plany?-na fotelu rozsiadł się Devin.
-Myśleliśmy o jakiejś grubszej akcji.-zaczął Oscar.-Myślę że moglibyśmy odbić wartościowy towar Swansom.Podobno zwinęli dużo sztuk zabytkowej broni z domu jakiegoś kolekcjonera.To jakieś 200 -300 tysięcy funtów.
-Raczej nie są zbytnio zorganizowani a jeden z nich wisi mi kilka tysięcy w brydża.-stwierdził szef.
-Trzeba było by się dobrze przygotować no i dowiedzieć gdzie to wszystko trzymają bo domyślam się że nie w swojej siedzibie a jeśli tak to konkretnie tego wszystkiego pilnują.
-A co jeśli ktoś z nas udawałby tak zwanego "kupca" no wiecie że niby jest zainteresowany ...dowiedzielibyśmy się co i jak.Ile to jest dokładniej warte.
-Dawno czegoś nie obijaliśmy-spojrzał w sufit Will.-A może nasza Melissa zagrałaby pierwsze skrzypce?
-Hmm to by mogło przejść.-mówił Fisher.-Co jak co ale talent aktorski to ty masz.-stwierdził na co się uśmiechnęłam przypominając sobie ich dawną akcję na bankiecie w Amsterdamie kiedy udawała kelnerkę.
-Udawałabyś zainteresowaną kupnem i może trochę powodziła tych jełopów.Myśle że nie wyczują przez to naszych złych intencji.Co o tym myślisz?
-Myślę ,że powinieneś się leczyć.-stwierdziła upijając łyk brandy.Devin zrobił wściekłą minę nie znoszącą sprzeciwu ,Fisher dał mu do zrozumienie wzrokiem aby się nie unosił.-Po pierwsze nie wydaję mi się aby Swansowie byli tacy głupi na jakich wyglądają.Po drugie jako jedyna kobieta w naszej grupie jestem dosyć rozpoznawalna nie sądzicie?
-Jezuuu -Will omal nie strącił łokciem szklanki z brandy.-Do naprawdę jest do zrobienia ,taka okazja zdarza się rzadko ,uruchomcie myślenie!
-Sam sobie uruchom myślenie bo te jointy ci chyba je trochę przyćmiły.
-Melissa do cholery!Próbujemy się skupić na planie a ty wtrącasz swoje złośliwe uwagi.
-Dobrze skoro chcecie na jutro przygotuje plan.
-Wspaniale.-stwierdził Dev.
-A ty jej w tym pomożesz.-Fisher zadowolonym głosem zwrócił się do bruneta.-Powinieneś coś robić a nie tylko tu siedzieć bezczynnie.Musimy uwinąć się z wszystkim do środy ,chyba chcecie zarobić prawda?

Nikt się nie odezwał tylko wszyscy zgodnie pokiwali głowami.Po jeszcze jednej wymianie zdań temat akcji został odłożony i wszyscy zajęli się graniem w pokera.Melissa miała nadzieję że tym razem będzie sprzyjało jej szczęście i odreaguje na reszcie swoją złość bo przecież wcale nie uśmiechała jej się współpraca z Devinem.

----------------------------------------------------------------------------
Jołson ;)

Jak tam dziewczyny?Życie do przodu idzie? ;)U mnie w sumie tak.W szkole trochę lepiej i moge poleniuchować albo czytać i jeszcze pisać rozdziały .Ale za to trochę w mojej głowie się za dużo dzieję.-jak poskromić niechcianego adoratora i nikogo nie zranić".Czasem wolała bym zniknąć i zaszyć się w ciszy w moim pokoju i tak po prostu wymyślać dalsze losy moich bohaterów.No ale koniec o mnie! Liczę że wypowiecie się na temat tego wyżej bo uwielbiam czytać wasze komentarze w szczególności takie dłuuugie ;)

Zapraszam jeszcze na nicely-story.blogspot.com czyli rozdział nr 37 ;)
To tyle.Do następnego słońca! ;**

piątek, 8 listopada 2013

Rozdział 4

Tak jak poprzedniego dnia promienie słońca przyjemnie wlewały się do pomieszczenia otulacjąc każdy jego kąt.Ulubiona pogoda Melissy zmotywowała ją do pobudki.Czuła ,że jest pełna energi i pozytywnych emocji jakie dał jej poranek.Przykryła bawełnianą koszulkę i szorty czarnym aksamitnym szlafrokiem ,nastepnie odwiedziła łazienkę i zawitała na parter domu. Już schodząc po schodach słyszała przeklinającą Jade.Kiedy weszła do kuchni zobaczyła niecodzinny widok. Oprócz blatu umazanego keczupem i drzemem ananasowymałzauwarzyła na podłodze rozwalony toster a siostra miatała się po kuchni szukajac jakiejś szystej ścierki.
-O ,cześć ,dobrze spałaś?-zapytała niewinnym głosem kiedy zobaczyła Melisse na co ta tylko westchnęła.
-Coś ty tu zrobiła za burdel?
-Burdel?-dziewczyna obwróciała się gwałtownie i w zanurkowała w jednej z szafek w poszukiwaniu szufelki i zmiotki.-Nie całkiem.miłam tylko mały wypadek.
Melissa próbowała podnieść totster ,jednak był cały gorący i unosił się z niego lekki dym oraz zapach spalonych tostów.-Właśnie widzę.Zrobiłaś może kawę?-spojrzała na dwa parujące kubki na blacie.-Tylko bez żadnych rewelacji mam nadzieję?
-Spokojnie , robienie kawy i herbaty opanowałam.
Melissa sięgneła po jeden z napojów i zajeła miejsce przy stole obok.-A co tak właściwie się stało?
-Chciałam zrobic tosty z bekonem ,ale widocznie nie jestem stworzona do robienia dwuch czynnoście jednocześnie.-dopiero teraz blondyka zobaczyła w zlewie niedbale rzuconą patelnię.-Najpierw spaliłam tosty a kiedy zaczął palic sie bekon zachaczyłam łokciem o toster i spadł na podłogę.
-Cała Jade.Od razu widać ,że moja siostra.
-Talentu do gotowania to my niestety nie zbobyłśmy.
-Bo wtedy stałyśmy w kolejce po urodę.-rzuciłam na co Jade zachichotała.-Pokaż no jeszcze ten nieszczęsny toster.
Młodsza z siostr podała jej urządzenie.Melissa wpatrywała się w niego badawczo przez chwilę poczym stwierdziła.-Nic już z niego nie będzie, trzeba kupić nowy.
-Przepraszam wiesz jaka jestem pechowa.
Melissa nie była wcale zdenerwowana.Kiedyś wkurzały ją takie wpadki siostry ,ale przyzwyczaiła się już do nich i teraz raczej śmieszyło ją z jakim zaangarzowaniem i róznoczesnie nieudolnością Jade próbuje gotwać.Z resztą sama w tej dziedzinie nie była od niej lepsza.
-Masz jakieś plany na dziś?-zapytała.
-W sumie to tak.A Jade nie opowiadałam ci co się mi wczoraj przytrafiło!
-Właśnie!Jakiś koleś podobno odwiózł cie do domu.-Jade z kubkiem i uśmiechem na ustach usiadła przy stole.
Melissa ze szczegółami opowiedziała jej całą historię.Pominęła tylko ,że to Max okazał się właściekielem portfelu.
-Wow!Ale chyba nie zamierzasz wystawić go na tej kawie?Hm?
-Nie ,raczej pójdę.
Jade zprbiła zadowoloną minę i by po chwili się roześmiać.-Melissa krzycząca na cały Londyn "Zepszułeś mi samochód!To twoja wina!" hahahaha szkoda że mnie to ominęło.
-Cicho!Może troche mnie poniosło ,ale go potem przeprosiłam ,on mnie też...
-I umówiliście się!-prawie pisnęła wtrącając sie jej w słowo.
-Taa.
-Pomogę cie sie wyszykować ,ok?
-Jade przecież nie idę z nim na żadne wesele.Pozatym sama się potrefie ubrać i umalować.
-I tak nie mam nic do roboty pozatym chcesz chyba ładnie wyglądać ,hm?
-Sugerujesz coś?-zaśmiała się.
-Nic z tych rzeczy!-dziewczyna z uśmiechem podniosła do góry ręce w obronnym geście.
-Dobra dobra ,lepiej mi pomósz robić śniadanie mądralo.Albo nie!Najlepiej mi pomożesz jak będziesz sobie tu siedziała i patrzyła jak ja robię.
-Witamy w programie "Jak nie zdemolować kuchni a przygotować coś do jedzenia według sposobu Melissy Clarke"!-powiedziała Jade na co oboje się roześmiały.Jest jak dawniej kiedy doskonale się ze sobą rozumiały.
                                        
                                                           
                                                        ***
Kiedy dziewczyny wracały z zakupów w supermarkecie z  niepokojem stwierdziły że jest już 14.Melissa zastanawiała sie czy iść na spotkanie z Maxem no i co najwarzniejsze jak podrzucić mu swoją zgubę.Kiedy obładowane torbami wróciły do domu blodynka pędem pognałą do łazienki ,aby odświerzyć swoj makijaż ułożyć odpowiednio włosy i wybrać jakiś stopwniejszy strój niż leginsy i bluza , które teraz miała na sobie.

Jak zwykle gdy Jade została skazana na samotne siedzienie w domu zadzwoniła po Devina ,który w błyskawicznym tępie przyjechał pod dom.Jednak gdy wyjrzała przez okno zauwarzyła że oprócz ich 
fioletowego cadilaca pod domemem zaparkował jeszcze jeden pojazd.

Max nie taki pewny siebie jak zwykle wysiadł z mercedesa.Przed domem zobaczył chłopaka w mniej więcej w tym samym wieku co on.Przez myśl przemknęło mu że może to chłopak dziewczyny po 
którą przyjechał.-Jest może Melissa?
-Melissa?Nie ,nie ma tu nikogo takiego.-odpowiedział brunet piorunując wzorkiem intruza co zdziwiło Maxa.Zobaczył że w drzwiach stoi dzieczyna o miedzianych włosach ,która spojrzała z 
niezadowolon miną na chłopaka podchodzącego do drzwi.
-Melissa?-odezwała się.Oczywiście ,że jest.Już idzie.-uśmeichnęła się lekko ale zaraz potem szturchnełą chłopaka wchodzącego do domu.-Co ty odwalasz ,Dev?!
Melissa omal nie wywróćiła się schodząc szybko po schodach na swoich ulubionych wysokich szpilkach.-Jade?Jest już Max?
Dzieczyna spoglądała przez okno.-Tak ,czeka na ciebie.Zaraz czy to nie jest ten piosnekarz?Wygląda całkiem jak taki jeden...
-Nie sądze.-przerwała jej uśmichając się.-Wróce maksymalnie za dwie godziny.Dom ma stać a jego -spojrzała na Devina który już otwierał lodówkę i coś z niej wyjmował-  ma tu nie być.-oznajmiła ,ale 
Jade nic nie odpowiedziała tylko przewróciła oczami.-Na razie.
-O cześć! Już myślałem ,że mnie wystawiłaś.-Max był oparty o maskę swojego samochodu i właśnie chował telefon do kieszeni.
-Jednak nie.-uśmiechnęła się pokonując ostatni stopień.
-Dosyć dużo się tu ludzi kręci.
-A to moja nieogarnięta rodzina.Pewnie chodzi ci o moją siostrę i jej chłopaka.
-Właśnie!Maxowi kamień spadł z serca kiedy dziewczyna powiedziała "jej chłopaka".-Ta dziewczyna cały czas patrzyła się na mnie przez okno.-odparł na co Melissa zachichotała.
-Stwierdziła ,że wyglądasz jak jakiś piosenkasz.
Max tajemniczo się uśmiechnął.-Dużo osób mi to mówi a szczególnie tłumy piszczących dziewczyn.
Tłumy piszczących dziewczyn?Melisse jak by nagle olśniło.Przypomniało jej się jak jeszcze nie tak dawno oglądała z siostrą pewien program śniadaniowy.Jade zachwycała się wtedy występującym tam 
boysbandem i z przekonaniem stwierdziła że jeden z chłopaków ogromnie przypomina jej brata ,ale Melissa nie zwracała zbytnio na to uwagi.
-Może ja też powinnam teraz piszczeć.
-Lepiej nie i tak już na mnie krzyczałaś.
-Ale przeprosiny zostały przyjęte , tak?
-Owszem tak ,ale zostaną przyjęte jeszcze bardziej kiedy trochę porozmawiamy.
-Niech będzie.

Oboje wsiedli do samochodu i pojechali w nieznanym dziewczynie kierunku.Melissa myślała że jadą do centrum ale nagle Max skręcił i znaleźli się na przedmieściach.Zza szyby można było zobaczyć 
przyjazną ulicę z licznymi sklepami i restauracjami.Niby było tu wszystko ale nie było tak tłoczno jak w centrum.Zaparkowali przed Starsbuckiem ,dziewczyna uśmiechnęła się ,uwielbiała w wolnej chwili 
przesiadywać w kawiarni nad aromatycznym napojem i tak po prostu w spokoju układać sobie wszystko w głowie.
Oboje odebrali swoje zamówienia po czym zajęli ustonny stolik w rogu sali.

-A więc wiem już to że dziewczyny piszczą na twój widok oraz że ekspedięntka przy kasie nie mogła oderwać od ciebie oczu i dała upust swoim emocjom-wskazała na kubek Maxa na którym czarnym 
markerem oprócz jego imienia była również narysowane ";)".-kim jesteś tajemniczy Maxie?
Uśmiechnął się i pochylił ku niej aby zapytać szeptem.-Naprawdę nie wiesz?-Melissa wzruszyła ramonami.
-Dowiesz się kiedy po którymś z naszych spotkań będziemy uciekać przed paparazzi.
-Serio?-Melissa udawała podekscytowaną i otworzyła szroko usta ale po chwili spowarzniała.-A tak poważnie?
-Jestem w boysbendzie.
-Hahaha Max mówiłam na powarznie ,a nie...
-To prawda.-uśmiechnął się.-Słuchaj siostry bo dobrze gada.
-Oł dziwne...Chcesz powiedzieć mi że siedzę sobie teraz w Staarsbucku i popijam lette z gwiazdą?
-Ekhem idolem nastolatek.
Zdziwiona i zarazem nieswoja Melissa uniosłą brwi ,nie wiedziała co powiedzieć.Nigdy nie miała kontakru z żadna sławną osobą.Pozatym jakoś gwiazdy ,showbiznes i te sprawy jakoś ją nie interesowały 
i nie odczówała takiej potrzeby.Max nagle stał się dla niej dziwnie obcy i nie osiągalny.Melissie ta sytuacja wydała się wręcz śmeszna ,dziwna ,nie wiedziała czy naprawdę ma mijesce czy jej się to tylko śni.
-"Idol nastolatek"...to tak fajnie brzmi.
-Całkiem miłe zajęcie.Właściwie to nie mogłem sobie wymarzyć lepszego.
-A na pierwszy rzut oka wyglądałeś mi na typa który mnustwo czasu spędza na siłowni , imprezuje i jest fanem piłki nożnej.
Max się roześmiał.-Przyznaj się sprawdzałaś mnie na wikipedi!
-Tak a potem przeglądałam twoje fanpejdrze i zapisałam się do wszystkich po koleji.-odparła sarkastycznie.
-To teraz ja powinienem może założyć fanpejrz Melissy?
-Uważaj bo będe miała więcej fanów niż ty!
-Tak ale tylko dlatego że umawiasz się ze słynnym Maxem George...
-Umawiam?To raczej on sie chce przy mnie wylansować!-parsknęła.
-To się jeszcze okaże kto się będzie z kim umawiał.
-To zabrzmiało dziwnie.
-Nie zaprzeczę.-Max dopił swoją kawę i odstawił pusty kubek.-Nie sądziłem że będzie tak miło.
-Cóż wczoraj nie zrobiłam zbyt dobrego wrażenia.
-Dlaczego?Czasem piękne kobiety zdenerowane i krzyczące wydają się bardziej ...interesujące niż te inne.
-Ciekawa obserwacja...ale na dłuższą metę nie wydaje mi sie to takie " interesujące".
-Chętnie bym się przekonał.
-Nie będziesz żerował na mojej sławie George!-mówiła przez śmiech widząc jego "zgaszoną" minę.
-Eh znowu się nie udało.-zażartował spuszczając głowę.
-Nie ze mną takie numery.-ztrzepotała teatralnie rzęsami.
-W takim razie później wypróbuje inne.
-Nie zapędzaj sie tak panie kobieciarzu.
-Co mam zorbić skoro mnie pani uwodzi?!
Melissa parknęła śmiechem.-Ja?-"obużyła się".- Doprawdy ciekawe są twoje obserwacje.
-A co mam robić skoro cały czas...
-Co cały czas?
-Dnerwujesz mnie.-Melissie wydawało się że chciał powiedzieć coś innego jednak zrezygnował.
-Hmm gdybym za każde słowo "denerwujesz mnie" wypowiedziane w moją stronę dostawałabym po funcie byłabym do dziś milionerką.-stwierdziła i pomyślała że chętnie napiłaby się teraz wina.
-No właśnie.-westchnął Max.
Siedzieli przez minutę w ciszy kiedy czyjś telefon zaczął wibrować i nie był to telefon Melissy.Max nie zwracał na to uwagi.
-Obierz nie krępuj się.
-To nic ważnego.
-Skoro dzwoni drugi raz to może być coś ważnego.
-Skoro nalegasz...-Max wyciągnął telefon z kieszeni i przystawił  go do ucha Melissie.
-Ej głupku!-roześmiała się i nie była pewna czy Max wcisnął zieloną słuchawkę i rozmówca usłyszał jej głos.
-Kurde Łysy odbieraj ten telefon!-ktoś mówił tak głośno że Melissa przysłuchując się mogła go usłszyszeć.
-Przecież odbieram.-wyszczerzył się spoglądając na dziewczynę.-Tak...jestem zajęty i to bardzo!-Melissa nie mogłą usłyszeć już głosu w słuchawce który mówił iszej i chaotycznie.-Nie mówiłem ci że 
jetem zajęty...tak..ma blond włosy i duże...oczy.
-Zaraz ty będziesz miał dużego siniaka pod okiem!-szturchneła go w duchu śmiejąc się z łysego.
-Dobra Bird nie długo będe...No tylko się nie zabijcie!Na razie.
Max spojrzał na Melissę ,która z  założonymi rękami unosząc jedną brew i z jak najpowarzniejszą mina jaką w stanie była zrobić siedziała na przeciwko niego.
-Wiem że jesteś zła ale musze już się zmywać.
-To nawet lepiej dla ciebie.
-Widzę że będe musiał cie przeprosić na następnym spotkaniu.
-Na razie nie wiem czy tak owe się odbędzie.
-Nie wymigasz się!Wiem gdzie mieszkasz.-Max zrobił minę ala pedofil przez co rozesmiana dziwczyna imal nie spadła z krzesła.
-Widzę ,że to spotkanie zmierza do nikąt..Odwiedziesz mnie?-dla kontrastu przybrała teraz milutki wyraz twarzy.-W końcu wiesz gdzie mieszkam.
-Nie ma sprawy.

Wstali i opuścili kawiarnię a Melissa zorientowała się że całkowicie zapomniała o portfelu Maxa.Jednak łysy wcześniej zapłacił za ich napoje ale musiało to umknąć jej uwadzę.Zamyslona zajęła miejsce 
w samochodzie i z pełnym gazem ruszyli w drogę.Dziewczyna nie wiedziała co ma robić.Zatopiła ręce w swojej torebce i udawała że szuka telefonu ,po chwili poczuła w rękach coś miękkiego i 
skórzanego.Spojrzała ukratkiem na Maxa i ich spojrzenia się spotkały.Miała nadzieję że nie wygląda na zmieszaną...Ukraść łatwo ale podłożyć już gorzej.
Kierowca na niaspojrzał.-Nie jesteś na mnie zła?
-Nie.-uśmiechnęła się lekko.-Jezus!Przejechałbyś kota.-nagle przyszło jej do głowy więc nie wiele myśląc to z siebie wydusiła.
Zdezorjentowany Max spojrzał nagle na jezdnię co dziewczyna wykorzystała i rzuciła portfel na chodnik wturlając go pod siedzienie.-Co?Nie widziałem...
-Uciekł już.-odpoarowała.-Max lepiej patrz na drogę bo nas pozabijasz!
-Spokojnie nie denerwuj się.

Po kilku minutach podjechali pod dom dziewczyny.Zadowolona Melissa nie zwarzając na to że Max błyskawicznie wysiadł z samochodu z zamiarem otworzenia jej drzwi sama je sobie otworzyła.
-Dzięki było bardzo miło.-odezwała się.
-Kiedy powtórka?
-Jeszcze nie wiem.
-Jutro?
-Cały tydzeń będe pracować.
-Rozumiem.Odezwe się.
-Do zobaczenia.-uśmiechnęła się nie pewnie a on bez chwili wachania pocałował ją w policzek kładąc rękę na jej tali.
-Mam nadzieje że do zobaczenia.


-----------------------------------------------------------------------------------------------------
Joł joł ;)

Macie całkowite prawo być na mnie złe ,wściekłę i wysyłać groźny pod mój adres ale powiem tylko tak po cichutku "przepraszam" ;( 
a teraz będe się tłumaczyć...brak weny ,bardzo chciałam aby to spotkanie wyszło fajnie i ciekawie aby was nie zanudzić.Nie miałam pomysłów i dopiero dzisiaj z racji takej że chorowita jestem i dzisiejszy dzień spędzam w domu no nie do końca bo potem idę na urodziny koleżanki ale mniejsza.Dżisas właśnie muszę umyć włosy! No to ...przepraszam jeszcze raz rozdziałjest za to troszeczkę dłuższy ...jeju boje sie xd
I to by było na tylę.

Całuje Was mocno.Mam nadzieje że przeczytacie i komentarz zostawicie ;)
Śmiagam się przygotowywać na imprezkę i zażyć lekarstwa ;p 
Tak że jeszcze dodam jutro rozdział na nicely-story.blogspot.com a potem pora na nexciorka tu! ;)
Ściskam! ;**
A i jeszcze jedno!Przepraszam za błędy ortograiczne ale cos mi sie stało i cały tekst słowo po słowie mi podkreśla na czerwono a nie mam czasu.